Polski English Deutch wyjście strona główna
 
  jesteś tutaj: nadzieja.pl > tematy > seria: patriarchowie i prorocy dokument tekstowy  
 

DWUNASTU WYWIADOWCÓW
(4 Mojż. rozdz. 13; rozdz. 14)
ELLEN G. WHITE

 
 

Jedenaście dni po opuszczeniu góry Horeb Hebrajczycy rozłożyli obóz w Kadesz, na puszczy Faran, która była niedaleko granic ziemi obiecanej. Tutaj lud zaproponował, by rozesłać szpiegów, aby zlustrowali ziemię. Mojżesz przedłożył tę sprawę Bogu, otrzymał zezwolenie i rozkaz, by do tego celu wybrać po jednym przywódcy z każdego pokolenia. Wybrano mężów, tak jak było rozporządzone, a Mojżesz kazał im iść i przepatrzyć kraj — jak wygląda, jak jest położony, jakie ma naturalne bogactwa i jacy ludzie go zamieszkują, czy są słabi czy mocni, czy jest ich niewielu lub też czy są liczni. Mieli także popatrzeć, jaka jest gleba, czy jest urodzajna oraz przynieść płody ziemi.

Szpiedzy poszli i przejrzeli cały kraj, idąc od południa aż do północnych granic. Wrócili po czterdziestu dniach. Naród izraelski żywił wielkie nadzieje i oczekiwał ich z upragnieniem. Wieść o powrocie wywiadowców rozeszła się po wszystkich pokoleniach i została powitana z radością. Lud wybiegł na spotkanie posłów, którzy bezpiecznie uniknęli niebezpieczeństw tej ryzykownej wyprawy. Przynieśli ze sobą próbki płodów, świadczące o urodzajności ziemi. Był to akurat czas dojrzewania winogron, więc przynieśli kiść tak ciężką od gron, że musiało ją nieść dwóch mężczyzn. Mieli także figi i owoce granatu, które tam rosły w obfitości.

Lud radował się, że posiądzie tak dobrą ziemię, i przysłuchiwał się zachłannie sprawozdaniu, które wysłańcy przedkładali Mojżeszowi, nie chcąc uronić ani jednego słowa. „Przyszliśmy do ziemi, do której nas wyprawiłeś; ona rzeczywiście opływa w mleko i miód, a to są jej płody” 4 MOJŻ. 13,28. Ludzie byli pełni entuzjazmu, pragnęli posłuchać głosu Bożego i pójść natychmiast, by posiąść tę ziemię. Lecz po opisaniu piękna i urodzajności ziemi wszyscy, z wyjątkiem dwóch, zaczęli rozwodzić się nad niebezpieczeństwami i trudnościami, które czekały na Izraelitów, gdyby wyruszyli na podbój Kanaanu. Wyliczali potężne narody, zamieszkujące różne części kraju, mówili, że miasta są bardzo wielkie i obwarowane, a ludzie, którzy w nich mieszkają, są silni i nie można ich pokonać. Oznajmili także, że widzieli tam olbrzymów, synów Enaka, i że nie można nawet myśleć o zdobyciu tego kraju.

Teraz sytuacja zmieniła się. W miarę jak szpiedzy wyrażali swe opinie, pochodzące z ich niewiernych serc przepełnionych zniechęceniem, które wzbudził szatan, tchórzliwa rozpacz zajęła miejsce nadziei i odwagi. Chmura zwątpienia rzuciła cień na zgromadzenie, a potężna moc Boża, tak często objawiana na korzyść narodu wybranego, poszła w zapomnienie. Ludzie nie czekali, aby to rozważyć, nie pomyśleli, że Bóg, który ich przyprowadził tak daleko, z pewnością da im tę ziemię, nie przypomnieli sobie, w jaki cudowny sposób wyzwolił ich z mocy ciemiężycieli, przeprowadził przez morze i zniszczył ścigającą ich armię faraona. Pominęli Boga w tej sprawie i postępowali tak, jak gdyby zdani byli jedynie na własne siły. []

W swojej niewierze ograniczali moc Bożą i nie dowierzali ręce, która ich dotychczas bezpiecznie prowadziła. Powtórzyli swój poprzedni błąd i zaczęli szemrać przeciwko Mojżeszowi i Aaronowi. „Taki jest więc koniec naszych wzniosłych nadziei? Taki więc jest kraj, do któregośmy przybyli aż z Egiptu, aby go posiąść?” — mówili. Oskarżali przywódców, że ich oszukali i że ściągnęli nieszczęście na Izrael. Lud był zdesperowany. Ogarnęły go zniechęcenie i rozpacz. Podniósł się spazmatyczny lament, który połączył się z głosami szemrania. Kaleb zdał sobie sprawę z sytuacji i w obronie słowa Bożego zrobił wszystko, co było w jego mocy, by zneutralizować zły wpływ swoich niewiernych towarzyszy. Na chwilę lud ucichł, słuchając jego słów nadziei i zachęty, dotyczących obiecanej ziemi. Nie zaprzeczył temu, co zostało już powiedziane. Mury miast są wysokie a Kananejczycy silni, ale Bóg obiecał tę ziemię Izraelitom, więc „gdy wyruszymy na nią, to ją zdobędziemy” — przekonywał Kaleb — „gdyż ją przemożemy”.

Dziesięciu wywiadowców przerwało mu jednak i opisało przeszkody w jeszcze ciemniejszych niż poprzednio kolorach. „Nie możemy wyruszyć na ten lud, gdyż jest on” — oświadczyli — „od nas silniejszy (...) a wszystek lud, który w niej widzieliśmy, to mężowie rośli. Widzieliśmy też tam olbrzymów, synów Enaka, z rodu olbrzymów, i wydawaliśmy się sobie w porównaniu z nimi jak szarańcza i takimi też byliśmy w ich oczach”.

Ludzie ci weszli na złą drogę i z uporem występowali przeciw Kalebowi i Jozuemu, przeciw Mojżeszowi, i przeciwko Bogu. Każdy kolejny krok sprawiał, że byli bardziej zdeterminowani. Postanowili, że zniweczą wszystkie wysiłki, zmierzające do zdobycia Kanaanu. Wypaczyli prawdę, aby tylko utrzymać swój zgubny wpływ. „Ziemia, przez którą przeszliśmy, aby ją zbadać, to ziemia, która pożera swoich mieszkańców” — mówili. Było to nie tylko fatalne sprawozdanie, lecz wręcz kłamstwo. Zaprzeczali sami sobie. Na początku twierdzili, że ziemia jest urodzajna i płodna, a ludzie olbrzymiego wzrostu. To wszystko byłoby jednak niemożliwe, gdyby klimat był aż tak niezdrowy, iż można by było powiedzieć, że ziemia „pożera swoich mieszkańców”. Lecz kiedy człowieka ogarnia zwątpienie, dostaje się pod kontrolę szatana i nikt nie jest zdolny przewidzieć, dokąd go on doprowadzi.

„Wtedy wzburzył się cały zbór i podniósł swój głos, i płakał lud tej nocy”. Oburzenie pociągnęło za sobą otwarty bunt. Szatan zdobył całkowitą przewagę, i zdawało się, że lud stracił rozum. Przeklinali Mojżesza i Aarona, zapominając o tym, że Bóg słyszy ich bezbożne słowa, i że anioł obecności Bożej, ukryty w obłoku, jest świadkiem wybuchu ich strasznego gniewu. W goryczy wołali: „Obyśmy byli pomarli w Egipcie albo na tej pustyni obyśmy pomarli”. Ich uczucia zwróciły się nawet przeciwko Bogu: „Po cóż Pan nas prowadzi do tej ziemi? Abyśmy padli od miecza? Aby nasze żony i dzieci stały się łupem? Czy nie lepiej nam wrócić do Egiptu? I mówili jeden do drugiego: Obierzmy sobie wodza i wróćmy do Egiptu!”. Oskarżali nie tylko Mojżesza, ale samego Boga, że ich oszukali, obiecując ziemię, której nie są w stanie posiąść. Posunęli się aż tak daleko, by wyznaczyć sobie wodza, który poprowadziłby ich z powrotem do ziemi ich cierpień i niewoli, z której byli wyprowadzeni potężną ręką Wszechmocnego. []

W rozpaczy i pokorze „Mojżesz i Aaron padli na twarz przed całym zgromadzeniem synów izraelskich”, nie wiedząc, co począć, by odwrócić ich od pochopnego i porywczego zamiaru. Kaleb i Jozue próbowali uciszyć wrzawę. Rozdarli swe szaty na znak żalu oraz oburzenia i rzucili się w środek tłumu, a ich dźwięczne głosy były słyszane ponad burzą lamentu i buntowniczego żalu. „Ziemia, przez którą przeszliśmy, aby ją zbadać, jest ziemią bardzo, bardzo dobrą. Jeśli Pan ma w nas upodobanie, to wprowadzi nas do tej ziemi i da nam tę ziemię, która opływa w mleko i miód, tylko nie buntujcie się przeciwko Panu. Nie lękajcie się ludu tej ziemi, będą oni naszym pokarmem; odeszła od nich ich osłona, a Pan jest z nami. Nie bójcie się ich!”

Kananejczycy przebrali miarę swej niegodziwości i Pan nie mógł już jej dłużej cierpliwie znosić. Pozbawieni Jego ochrony staną się łatwym łupem. W przymierzu Bóg zapewnił tę ziemię Izraelowi, ale fałszywe sprawozdanie niewiernych wywiadowców zostało przyjęte i całe zgromadzenie uległo zwiedzeniu. Zdrajcy dokonali swego dzieła. Nawet gdyby tylko dwóch mężczyzn przyniosło fałszywą wieść, a dziesięciu pozostałych zachęcało ich do zdobycia tej ziemi w imieniu Pana, usłuchaliby rady tych dwóch zamiast dziesięciu, z powodu swej nikczemnej niewiary. A tymczasem jedynie dwóch broniło prawdy, a „dziesięciu” było po stronie buntu.

Zdrajcy głośno oskarżali Kaleba i Jozuego i podniósł się krzyk, by ich ukamienować. Obłąkany motłoch chwytał kamienie, by uśmiercić wiernych mężów. Rzucili się naprzód z szaleńczym wyciem, gdy nagle kamienie wypadły im z rąk. Zamilkli i zaczęli się trząść ze strachu. Bóg interweniował i udaremnił ich mordercze zamiary. Chwała Jego obecności jak płonące światło oświetliła świątynię. Cały lud otrzymał znak od Pana. Oto objawił się Ktoś potężniejszy od nich i nikt nie ośmielił się trwać w uporze. Wywiadowcy, którzy złożyli fałszywe sprawozdanie, ogarnięci strachem co tchu uciekli do swych namiotów.

Wtedy podniósł się Mojżesz i wszedł do świątyni. Pan oświadczył mu: „Wytracę ich zarazą i wygubię ich, a ciebie uczynię ludem większym i silniejszym od nich”. Lecz Mojżesz znów wstawił się za ludem. Nie mógł się zgodzić na to, by byli wytraceni, a on sam stał się ojcem większego narodu. Apelując do miłosierdzia Bożego zawołał: „Niechże więc teraz wielką okaże się moc Pana mojego, jak rzekłeś, mówiąc: Pan nierychły do gniewu i bardzo łaskawy (...). Odpuść przeto winę tego ludu według wielkości twojej łaski, jak już przebaczałeś ludowi temu od czasu wyjścia z Egiptu aż dotąd”.

Pan przyrzekł oszczędzić Izraelitów od natychmiastowej zagłady, ale z powodu ich niewiary i tchórzostwa nie mógł okazać swej mocy w pokonaniu ich wrogów. Jednakże w swym miłosierdziu kazał im powrócić nad Morze Czerwone jako jedyne bezpieczne miejsce. []

Ogarnięty buntem lud wołał: „(...) obyśmy pomarli (...) na tej pustyni”. Teraz ich modlitwa miała być wysłuchana. Bóg rzekł: „Uczynię wam tak, jak mówiliście wobec mnie: na tej pustyni legną wasze trupy i wszyscy zapisani spośród was, w pełnej liczbie, od dwudziestego roku życia wzwyż (...) lecz dzieci wasze, o których mówiliście, że staną się łupem, te wprowadzę i one posiądą ziemię, którą wy pogardziliście”. A o Kalebie powiedział: „Jednakże sługę mego Kaleba, za to, że inny duch jest w nim i on był mi wierny całkowicie, wprowadzę do ziemi, do której poszedł, i jego potomstwo ją posiądzie”. Jak czterdzieści dni trwała wyprawa wywiadowców, tak lud izraelski miał czterdzieści lat wędrować po pustyni.

Kiedy Mojżesz oznajmił ludowi decyzję Bożą, ich gniew przemienił się w żałobę. Wiedzieli, że spotkała ich słuszna kara. Dziesięciu niewiernych szpiegów zginęło na oczach całego Izraela od plagi zesłanej przez Boga, a w ich losie lud wyczytał własne przeznaczenie.

Zdawało się teraz, że lud szczerze żałuje za swoje grzeszne postępowanie, ale był to raczej smutek z powodu skutków ich przestępstw niż uświadomienie sobie swojej niewdzięczności i nieposłuszeństwa. Kiedy zaś doszli do wniosku, że Bóg nie zmieni swego postanowienia, zapanowała na nowo samowola i oświadczyli, że nie wrócą na pustynię. Bóg rozkazując im wycofać się z ziemi wrogów poddał próbie ich pozorną uległość, i dowiódł, że nie była prawdziwa. Wiedzieli, że ciężko zgrzeszyli, pozwalając, by nie przemyślane uczucia sprawowały nad nimi kontrolę i dążąc do ukamienowania wywiadowców, którzy nakłaniali ich, by byli posłuszni Bogu. Byli przerażeni jedynie dlatego, że odkryli, iż popełnili straszną pomyłkę, konsekwencje której okazały się dla nich fatalne. Lecz serca ich były niezmienione i potrzebowali jedynie pretekstu, by przy jakiejś okazji wybuchnąć w podobny sposób. Taka sposobność nadarzyła się im, gdy Mojżesz, w imię autorytetu Bożego, nakazał im wrócić na pustynię.

Postanowienie, że Izrael nie wejdzie do Kanaanu przez czterdzieści lat, było dla Mojżesza, Aarona, Jozuego i Kaleba gorzkim rozczarowaniem, jednak zaakceptowali Bożą decyzję bez szemrania. Lecz ci, którzy uskarżali się na Boże postępowanie wobec nich i oświadczyli, że chcą wrócić do Egiptu, płakali i rozpaczali straszliwie, że błogosławieństwa, którymi wzgardzili, zostały im zabrane. Wówczas narzekali bez powodu, teraz Bóg dał im przyczynę do płaczu. Gdyby żałowali za grzech, który był im dokładnie przedstawiony, słowa te nigdy nie zostałyby wypowiedziane. Oni jednak rozpaczali nad wyrokiem, ich smutek nie był skruchą i nie mógł zapewnić cofnięcia tych słów.

Cała noc zeszła na lamentach, ale poranek przyniósł nadzieję. Postanowili naprawić swoje tchórzostwo. Kiedy Bóg rozkazał, by powstali i posiedli ziemię, odmówili, a teraz, gdy rozkazał im wycofać się, ponownie się zbuntowali. Postanowili zawładnąć ziemią i posiąść ją. Sądzili, że Bóg ich pochwali i zmieni swoją decyzję. []

Bóg dał im przywilej i zobowiązał ich, by weszli do ziemi obiecanej w czasie, który sam wyznaczył, ale wskutek ich samowolnego lekceważenia Jego rozkazów, wycofał swe zezwolenie.

Szatan zwyciężył, przeszkodziwszy im w wejściu do Kanaanu wtedy, kiedy Bóg sobie tego życzył. Obecnie przynaglał ich do uczynienia właśnie tego, czego Bóg zakazał. Wielki buntownik zwyciężył, po raz drugi prowadząc ich do buntu. Wówczas zwątpili, że moc Boża wesprze ich wysiłki podczas zdobywania Kanaanu, a teraz, zdani na własne siły, chcieli dokonać tego dzieła, niezależnie od Bożej pomocy. „Zgrzeszyliśmy przeciwko Panu” — wołali — „wyruszymy i będziemy walczyć, jak rozkazał nam Pan, nasz Bóg” 5 MOJŻ. 1,41. Tak strasznie byli zaślepieni przez grzech. Pan nigdy nie rozkazał im: „Idźcie i walczcie!”. Nie było jego zamiarem, by zdobyli tę ziemię w walce, ale dzięki całkowitemu posłuszeństwu Jego rozkazom.

Chociaż serca nie były zmienione, lud przyznał, że bunt, który wybuchł po wysłuchaniu sprawozdania szpiegów, był grzeszny i szaleńczy. Teraz dopiero dostrzegli wartość błogosławieństwa, które tak pochopnie odrzucili. Przyznali, że to ich własna niewiara uniemożliwiła im wejście do Kanaanu. „Zgrzeszyliśmy” — powiedzieli, uznając, że błąd tkwił w nich samych, a nie w Bogu, którego tak nikczemnie obwiniali o to, że nie dotrzymał danych im obietnic. Chociaż ich wyznanie nie wynikało z prawdziwej skruchy, dowiodło, że Bóg postępował z nimi sprawiedliwie.

Pan zawsze działa w podobny sposób: prowadzi ludzi do tego, by uznali Jego sprawiedliwość i przez to uwielbili Jego imię. Gdy ci, którzy twierdzą, że miłują Boga, narzekają na Jego opatrzność, gardzą obietnicami i ulegając pokusie łączą się ze złymi aniołami, by udaremnić zamiary Boże, Bóg stwarza okoliczności, w których doprowadza tych ludzi do tego, by byli przeświadczeni o swoim grzechu i zmuszeni uznać grzeszność swego postępowania oraz sprawiedliwość i dobroć Bożą w Jego postępowaniu z nimi, pomimo tego, że nie odczuwają prawdziwej skruchy. Tak więc Bóg zezwala działać dobru i złu, aby w tym działaniu objawiło się dzieło ciemności. I chociaż duch, który sprowadza na złe drogi pozostaje niezmieniony, dochodzi do przyznania się do winy, które oczyszcza z zarzutów honor Boży i usprawiedliwia Jego wiernych, którzy byli oczerniani, którym przeciwstawiano się, i których przedstawiano w fałszywym świetle. Tak samo będzie się działo, kiedy będzie wylany ostateczny gniew Boży. „Oto przyszedł Pan z tysiącami swoich świętych, aby dokonać sądu nad wszystkimi i ukarać wszystkich bezbożników za wszystkie ich bezbożne uczynki” JUDY 14.15. Wtedy każdy grzesznik uświadomi sobie i uzna sprawiedliwość swego osądzenia.

Nie zważając na Boży wyrok, Izraelici przygotowali się do podboju Kanaanu. Wyposażeni w broń i pancerze, byli, we własnym mniemaniu, całkowicie przygotowani do walki, ale w oczach Bożych i Jego wiernych sług byli bardzo słabi. Kiedy, prawie czterdzieści lat później, Pan polecił Izraelitom, by poszli i zdobyli Jerycho, obiecał, że pójdzie z nimi. Arka, zawierająca prawa Boże, była niesiona przed armią. Dowódcy, wyznaczeni przez Boga, kierowali ruchem wojsk pod Jego kontrolą. Z takim kierownictwem nie mogli doznać żadnego nieszczęścia. Lecz teraz, wbrew rozkazowi Bożemu i uroczystemu zakazowi przywódców, bez arki i bez Mojżesza, poszli, by spotkać się z armią nieprzyjaciela. []

Trąby zabrzmiały do wymarszu, a Mojżesz pospieszył do nich z ostrzeżeniem. „Dlaczego chcecie przekroczyć rozkaz Pana? To się nie uda. Nie wyruszajcie tam, gdyż nie ma Pana wśród was, abyście nie zostali pobici przez waszych nieprzyjaciół. Gdyż Amalekici i Kananejczycy są tam przed wami, i padniecie od miecza” 4 MOJŻ. 14,41-43.

Kananejczycy słyszeli o tajemniczej mocy, która strzegła lud oraz o cudach, uczynionych dla nich. Zebrali więc teraz wielkie siły, aby odeprzeć najeźdźców. Atakująca armia nie miała wodzów i żadna modlitwa nie była wzniesiona, by Bóg dał im zwycięstwo. Wyruszyli z rozpaczliwym postanowieniem, by odwrócić swoje przeznaczenie lub zginąć w walce. Mimo że nie byli wyćwiczeni do boju, było to niezmierne mnóstwo uzbrojonych mężczyzn. Mieli nadzieję, że przez nagłe i nie do opanowania zaskoczenie złamią wszelki opór przeciwnika. Zadufani w sobie rzucili wezwanie wrogowi, który nie ośmielił się ich zaatakować.

Kananejczycy zajęli pozycję na skalistym płaskowzgórzu, na które można było dotrzeć jedynie stromymi, trudno dostępnymi przejściami po niebezpiecznej wspinaczce. Olbrzymia liczba Hebrajczyków mogła jedynie uczynić klęskę jeszcze potworniejszą. Powoli wchodzili na stromą ścieżkę górską, wystawieni na śmiertelne pociski swych wrogów, którzy znajdowali się na górze. Ogromne kamienie pędzące w dół z hukiem, znaczyły swą drogę krwią zabitych. Ci, którzy dotarli do szczytu, wyczerpani wspinaczką zostali gwałtownie odparci i wycofywali się z ogromnymi stratami. Pobojowisko zasłane było trupami. Armia Izraela poniosła zupełną klęskę. Zguba i śmierć były rezultatem tego awanturniczego ataku.

Zmuszeni w końcu do poddania się, ci, którzy przeżyli „wróciwszy płakali przed Panem, lecz Pan nie wysłuchał ich biadania” 5 MOJŻ. 1,45. Nieprzyjaciele Izraela, którzy przedtem ze drżeniem oczekiwali nadejścia wielkiego mnóstwa na skutek niezwykłego zwycięstwa nabrali ufności, że mogą się im przeciwstawić. Teraz wszystkie wieści o cudownych rzeczach, które Bóg uczynił dla swego ludu uznali za fałszywe i nabrali przekonania, iż nie ma powodu do obaw. Ta pierwsza klęska Izraelitów, która napełniła Kananejczyków odwagą i stanowczością, znacznie utrudniła podbój. Teraz nie pozostało Izraelowi nic innego jak wycofać się przed zwycięskim nieprzyjacielem na pustynię, wiedząc, że stanie się ona grobem dla całego pokolenia.

inne tematy z tej serii:
DLACZEGO BÓG DOPUŚCIŁ GRZECH? | STWORZENIE | KUSZENIE I UPADEK | PLAN ODKUPIENIA | POTOP | PO POTOPIE
RZECZYWISTY TYDZIEŃ
| WIEŻA BABEL | PRÓBA WIARY | ZNISZCZENIE SODOMY | MOJŻESZ | PLAGI EGIPSKIE | PASCHA | WYJŚCIE
OD MORZA CZERWONEGO DO SYNAJU
| NADANIE PRAWA IZRAELOWI | BAŁWOCHWALSTWO POD SYNAJEM
NIENAWIŚĆ SZATANA DO PRAWA BOŻEGO
| ZAKON I PRZYMIERZA | DWUNASTU WYWIADOWCÓW | UPADEK JERYCHA
BŁOGOSŁAWIEŃSTWA I PRZEKLEŃSTWA
| PIERWSI SĘDZIOWIE | SAMSON | DZIECIĘ SAMUEL | HELI I JEGO SYNOWIE
PIERWSZY KRÓL IZRAELA
| NAMASZCZENIE DAWIDA | DAWID I GOLIAT | ŚMIERĆ SAULA | DAWNE I WSPÓŁCZESNE CZARY
DAWID WSTĘPUJE NA TRON
| PANOWANIE DAWIDA | GRZECH I SKRUCHA DAWIDA

 
   

[]

   
 

główna | pastor | lekarz | zielarz | rodzina | uzależnienia | kuchnia | sklep
radio
| tematy | książki | czytelnia | modlitwa | infoBiblia | pytania | studia | SMS-y
teksty | historia | księga gości | tapety | ułatwienia | technikalia | e-Biblia | lekcje
do pobrania
| mapa | szukaj | autorzy | nota prawna | zmiany | wyjście

 
 
 

© 1999-2003 NADZIEJA.PL sp. z o.o. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Bank BPH II/O Warszawa, 10601015-320000744691