nadzieja.pl > książki > dzień, w którym zginie zło > od Jerozolimy do... |
wersja
dźwiękowa, cz. 1 [559 KB] |
kolejne zagadnienia: Jezus, stojąc na Górze Oliwnej, przed swoją śmiercią dał takie oto epitafium starożytnej Jerozolimie: „Gdybyś i ty poznało w tym to dniu, co służy ku pokojowi. Lecz teraz zakryte to jest przed oczyma twymi. Gdyż przyjdą na ciebie dni, że twoi nieprzyjaciele usypią wał wokół ciebie i otoczą, i ścisną cię zewsząd. I zrównają cię z ziemią i dzieci twoje w murach twoich wytępią, i nie pozostawią z ciebie kamienia na kamieniu, dlatego żeś nie poznało czasu nawiedzenia swego” ŁUK. 19,42-44. Chrystus rozpaczał nie z powodu tego, co wkrótce miało się stać na Golgocie czy potwornej ciemności, jaka miała Go ogarnąć, gdy złoży siebie w ofierze za grzech świata, ale płakał nad mieszkańcami Jerozolimy. Ściągnęli oni przekleństwo na siebie i na tę piękną świątynię, która błyszczała teraz w promieniach słońca niczym cudowny klejnot, ale wkrótce miała spłonąć jak kawałek wysuszonego drewna. Czterdzieści lat później rzymskie legiony pod wodzą Tytusa obległy miasto, za którego potężnymi murami rozgrywała się straszna tragedia. Głód i zaraza uśmierciły tysiące ludzi, których trupy rozszarpywało drapieżne ptactwo, gdyż nie nadążano ich grzebać. Głodujący rodzice wydzierali swoim dzieciom wszystko, co nadawało się do jedzenia (nawet gołębi gnój). Według historyka Józefa Flawiusza, „górne pokoje pełne były kobiet i dzieci umierających z głodu; ulice zasłane były trupami starszych ludzi; dzieci i młodzież snuli się po placach jak cienie, opuchnięci z głodu, i padali tam, gdzie dopadło ich zupełne wyczerpanie”1. Nic dziwnego, że Jezus płakał. Jednak na Górze Oliwnej Chrystus płakał nie tylko nad Jerozolimą, ale nad całym światem zatwardziałym w niewierze, buncie i grzechu — światem mającym pewnego dnia spotkać się z karą wymierzoną przez Boga, który przez tysiące lat z bólem patrzył na degradację, zepsucie i skażenie swojego stworzenia przez grzech i nieposłuszeństwo. Zniszczenie Jerozolimy było tylko cieniem, symbolem ostatecznego, powszechnego i sprawiedliwego zniszczenia planety, która odrzuciła miłosierdzie i prawo Pana — zniszczenia buntu, który doprowadził do tego, iż w całej historii ludzkości nieustannie słychać było jęk tych, którzy ponosili konsekwencje grzechów nie tylko swoich, ale i cudzych. [] Gdy wydaje się nam, że ludzkość zatraciła już wszystkie cechy człowieczeństwa, jesteśmy w błędzie. Kiedy wydaje się nam, że lekceważenie prawa Bożego nie może być już bardziej rażące, rodzaj ludzki tonie w coraz głębszej deprawacji. Czy będzie to ojciec, który celowo zaraża swoje dziecko AIDS, by uniknąć płacenia alimentów, czy ludzie, którzy mordują kobietę w zaawansowanej ciąży, by wykraść płód z jej łona, czy też trzynasto-, czternastoletnie dzieci strzelające do nauczycieli, kolegów i koleżanek w szkole — wszystko to są właśnie najświeższe przejawy potwornych zbrodni, które znaczyły każde stulecie. Te zbrodnie spotkają się w końcu z odpłatą w wielkim dniu sądu, kiedy Pan powróci, by zabrać swoje dzieci i wymierzyć sprawiedliwość tym, którzy wzgardzili miłosierdziem, przebaczeniem i uzdrowieniem, ofiarowanymi każdemu z ludzi. Na nieszczęście, Jerozolima nigdy nie przyjęła miłosierdzia, przebaczenia i uzdrowienia, tak obficie i łaskawie jej proponowanych — więc zebrała naturalne owoce buntu. Smutne jest to, że dzisiaj świat nie jest bardziej otwarty dla Boga niż Jerozolima dwa tysiące lat temu. Tak więc cały świat także zbierze takie samo gorzkie żniwo.
Jednak nie wszyscy
mieszkańcy Jerozolimy zginęli podczas oblężenia. Naśladowcy
Chrystusa, posłuszni Jego ostrzeżeniu, w sposobnej chwili uciekli
w bezpieczne miejsce, ale ich kłopoty nie skończyły się. Szatan,
posługując się pogańskim Rzymem jako swoim narzędziem, rozpętał
piekielną burzę przeciwko chrześcijanom. Pozbawieni dóbr i wypędzani
z domów oskarżani byli o to, że są powodem zarazy, trzęsień ziemi
i głodu, które dotykają mieszkańców imperium. Często na oczach
mściwego tłumu ludzi, których przesiąknięte winem oddechy zatruwały
powietrze w amfiteatrach, chrześcijanie byli krzyżowani, paleni
żywcem albo rzucani na pożarcie lwom i rozjuszonym psom. Jednak prześladowania mające zniszczyć chrześcijański Kościół, w rzeczywistości przyczyniały się do jego liczebnego rozwoju. Im silniejszy był gniew, tym więcej przybywało zdeterminowanych chrześcijan, którzy zachowywali wiarę nawet w obliczu śmierci. Tak więc to, czego nie dało się osiągnąć okrucieństwem, torturami i siłą, zostało osiągnięte podstępem i oszustwem. Zamiast kontynuować otwarte ataki na Kościół, szatan zapewnił mu wygodę, szacunek i bezpieczeństwo. Wkrótce świat zaakceptował chrześcijan, a co ważniejsze (i na co szatan bardzo liczył), chrześcijanie zaakceptowali świat. Ponieważ łatwo było teraz być chrześcijaninem, poganie masowo przyłączali się do Kościoła, przyjmując niektóre biblijne nauki, ale w głębi serca pozostając poganami. Bałwochwalcy zmienili tylko obiekty swojej czci z obrazów i posągów pogańskich bóstw na obrazy i posągi Chrystusa, Marii i świętych. Pogańskie formy kultu, zwyczaje i święta oraz wystrój i ceremoniały pogańskich świątyń zostały przybrane w płaszczyk chrześcijaństwa. Kościół, który wyszedł z podziemia i wkroczył do pałaców, stopniowo porzucał pokorę oraz prostotę Chrystusa i apostołów, a przyjmował pompę i majestat pogańskich władców i kapłanów. Wraz z „nawróceniem” się w czwartym wieku cesarza Konstantyna i gwałtownym rozwojem liczebnym Kościoła, wyglądało na to, że chrześcijaństwo zwyciężyło. Jednak tak naprawdę to zwyciężyło pogaństwo, które zepchnęło w cień prawdziwą wiarę Chrystusa. Pogański Rzym nadal istniał, pozornie chrześcijański, ale odrzucający ducha i nauki Chrystusa. Biskup Rzymu otrzymał schedę po cesarzu, a tiara zajęła miejsce cesarskiej korony. Siedemnastowieczny brytyjski politolog, Thomas Hobbes, powiedział: „Jeśli ktoś poszukuje genezy tej wielkiej kościelnej władzy, łatwo dostrzeże, iż papiestwo jest niczym innym, jak duchem zmarłego Imperium Rzymskiego, siedzącym w koronie na jego grobie”3. Jednak ta „poganizacja” chrześcijaństwa nie była zaskoczeniem dla Boga. Wiele lat wcześniej, przez apostoła Pawła, Bóg ostrzegł chrześcijan, że przyjście Chrystusa nie nastąpi, „zanim nie przyjdzie odstępstwo i nie objawi się człowiek niegodziwości, syn zatracenia, przeciwnik, który wynosi się ponad wszystko, co się zwie Bogiem lub jest przedmiotem boskiej czci, a nawet zasiądzie w świątyni Bożej, podając się za Boga” 2 TES. 2,3.4. W Kościele wczesnochrześcijańskim przepowiednia ta wyraźnie się spełniła. Pogańskie pojęcia wypaczyły, a nawet wyparły biblijne nauki i praktyki. []Na przykład, doktryna stawiająca biskupa Rzymu na czele chrześcijańskiego Kościoła nie ma żadnego biblijnego uzasadnienia. Najgłówniejsza nauka biblijna — zbawienie jedynie przez wiarę w Chrystusa — znikła w rozległym i zawiłym systemie uczynków, pokut i pielgrzymek. Chrześcijańska nauka o zbawieniu została wypaczona do tego stopnia, iż ludzie zaczęli wierzyć, że przez odpusty mogą osiągnąć darowanie kary za grzech, albo że pieniądze wrzucone do kościelnej skarbnicy są w stanie wyzwolić ich zmarłych bliskich czy przyjaciół z czyśćca. Pogańskim dniem słońca, niedzielą, zastąpiono biblijny siódmy dzień tygodnia, sabat, co również nie ma żadnego biblijnego uzasadnienia. Prorok Daniel ostrzegał, iż powstanie moc, która będzie dążyć do tego, by „odmienić czasy i zakon” DAN. 7,25. Fałszywe nauki, takie jak nauka o czyśćcu czy otchłani wkradły się do chrześcijańskiej teologii. Obrzęd Wieczerzy Pańskiej zastąpiono ofiarą mszy, sakramentem, który w powszechnym rozumieniu sprowadza się do tego, że Kościół ma moc tworzyć Boga.John Charles Ryle, biskup Liverpoolu, tak opisał stan Kościoła w Anglii przed reformacją protestancką: „Dla przeważającej części duchowieństwa religia była tylko formą i rzadko zasługiwała na miano chrześcijaństwa. Większość duchownych nie robiła nic poza odprawianiem mszy i składaniem rzekomych ofiar, powtarzaniem łacińskich modlitw i śpiewaniem łacińskich pieśni — których lud oczywiście nie mógł zrozumieć — wysłuchiwaniem spowiedzi, udzielaniem rozgrzeszenia i pobieraniem pieniędzy za wydostanie zmarłych z czyśćca. (...) W Reading Abbey, w hrabstwie Berkshire, przy różnych większych okazjach mnisi wystawiali na widok publiczny między innymi takie oto przedmioty czczone przez tłumy: anioła z jednym skrzydłem, grot włóczni, którą przebito bok Zbawiciela, dwa kawałki świętego krzyża, rękę świętego Jakuba, stułę świętego Filipa, kość Marii Magdaleny i kość Salome"4. Mijały wieki, a zepsucie, fałsz, chciwość, oszustwo i skąpstwo zadomowiły się w średniowiecznym Kościele do tego stopnia, iż nawet zdeklarowani katolicy, tacy jak Dante, umieszczali kolejnych papieży w najgłębszych czeluściach piekielnych. Rzym z kolei nie za bardzo tolerował innowierców, a często zdarzało się, że także katolicy wypowiadający się przeciwko swemu Kościołowi na własnej skórze doświadczali gniewu szatana. Wśród wiernych katolików, którzy opierali się fałszywym naukom i zepsuciu papiestwa był John Wycliffe. Ten czternastowieczny angielski reformator odważył się stawić czoło hierarchii kościelnej uzbrojony tylko w prawdy Słowa Bożego. Wycliffe nie tylko protestował przeciwko degradującemu wpływowi oszustów sprzedających odpusty, ale także głosił ewangelię Chrystusa przeciwną doktrynom i tradycjom budującym gmach „zbawienia” na bezwartościowych uczynkach i głupich wyobrażeniach. W końcu Wycliffe dał do ręki swoim rodakom najsilniejszą broń przeciwko odstępczemu chrześcijaństwu — pierwszy angielski przekład Pisma Świętego. Teraz, bardziej niż kiedykolwiek przedtem, Anglia — a także inne kraje (w miarę popularyzacji jego dzieła) — miały szansę poznać prawdy o zbawieniu, nie skażone doktrynami i dekretami kościelnej hierarchii. Choć w końcu został nawet wezwany do stawienia się w Rzymie (co skończyłoby się dla niego stosem), Wycliffe został ocalony z rąk swych prześladowców i zmarł śmiercią naturalną. [] Wściekli, iż ofiara wymknęła się im z rąk, przywódcy kościelni, objawiając ducha, jaki nimi kierował, około czterdziestu lat po śmierci Wycliffe’a ekshumowali jego zwłoki, spalili, a popioły wysypali do wody, która rozniosła je do różnych odległych miejsc. Prześladowcy nie podejrzewali nawet, jaka głęboka symbolika zawarta była w tym akcie. Wycliffe nie był jedynym katolikiem, który wystąpił przeciwko swojemu Kościołowi. W piętnastym wieku Jan Hus z Czech ośmielił się głosić prawdy Słowa Bożego. Choć wezwano go do Watykanu, Hus pozostał w Pradze pod ochroną króla i królowej. Papież i tak przeprowadził proces, skazał Husa zaocznie, a Pragę obłożył klątwą, zgodnie z którą bramy niebios miały pozostać zamknięte dla mieszkańców miasta, póki papież znowu ich przed nimi nie otworzy. Z powodu zamieszania, jakie wywołała klątwa (będąca przykładem teologicznej ciemnoty w Europie pod panowaniem średniowiecznego Kościoła), Hus musiał opuścić miasto, ale nie przestał przemawiać. W końcu, skuty łańcuchami i postawiony przed soborem Hus — już skazany — odmówił odwołania swoich nauk. Natychmiast przeprowadzono ceremonię degradacji. Po ubraniu Husa w szaty kapłańskie przedstawiciele władzy kościelnej ponownie wezwali go do odwołania głoszonych przez niego nauk. „Gdybym to uczynił, jakże mógłbym spojrzeć w niebo? — powiedział Jan Hus. — Jakże mógłbym spojrzeć w twarz tym ludziom, którym głosiłem czystą ewangelię? Nie, niczego nie odwołam. Zbawienie tych ludzi jest dla mnie cenniejsze niż to nędzne, skazane na śmierć moje ciało”5. Biskupi zdjęli z niego szaty kapłańskie, przy czym każdy z nich wypowiadał przekleństwo wykonując swoją część ceremonii. W końcu włożyli na jego głowę czapkę w kształcie mitry z namalowanymi na niej diabłami i napisem „Arcyheretyk”. Kościół wydał Husa świeckim władzom w celu dokonania egzekucji. Gdy przywiązano go do pala i obłożono drewnem, przywódcy kościelni raz jeszcze, w obecności wielkich tłumów, wezwali Husa, by wyrzekł się swoich nauk i ocalił życie. [] „Jakich błędów mam się wyrzec? — zapytał skazany. — Nie znam żadnego. Wzywam Boga na świadka, że wszystko, co pisałem i mówiłem, miało na celu ratowanie ludzi od grzechu i zguby, dlatego też z radością potwierdzę moją krwią tę prawdę, którą głosiłem, i o której pisałem”6. Kiedy ogarnęły go płomienie, Hus śpiewał: „Jezu, Synu Dawida, zmiłuj się nade mną!” Śpiewał tak mocnym i pełnym radości głosem, iż ludzie słyszeli go wyraźnie pomimo trzasku płonącego stosu. W końcu jego głos umilkł na zawsze. Jednak podobnie jak w przypadku Wycliffe’a, przywódcy kościelni nadal mieli problem z ludźmi, którzy pod wpływem działalności Husa postanowili pójść za naukami Biblii i pomimo śmierci nauczyciela wytrwali w tym postanowieniu. Reformacja nie tylko nie zamarła, ale dopiero miała się rozszerzyć. Jeśli katolicy, tacy jak Wycliffe i Hus, byli cierniami w ciele Rzymu, to augustiański mnich Marcin Luter był ostrzem wbitym wprost w serce religijnej hegemonii. Uparty, niezachwiany, bezkompromisowy, Luter miał w sobie dość żarliwości, by przeciwstawić się największej potędze zachodniego świata. Podobno o Marcinie Lutrze napisano więcej niż o jakiejkolwiek innej postaci w historii chrześcijaństwa, oczywiście poza Jezusem. Nie bez powodu historia Marcina Lutra warta jest zapamiętania. Jako młodzieniec, szukając pokoju z Bogiem i uwolnienia od poczucia winy, Luter wstąpił do zakonu. Trapiony wątpliwościami co do swego zbawienia, młody mnich doznał pomocy od pobożnego, katolickiego kapłana, Jana Staupitza, który zwrócił uwagę Lutra na Chrystusa i Jego zbawienie oraz zachęcił go do studiowania i nauczania Biblii. Zarówno Staupitz, jak i Luter nie zdawali sobie sprawy, do czego to doprowadzi. Burza zaczęła się w pierwszych latach XVI wieku, kiedy to papież, potrzebując funduszy na budowę bazyliki św. Piotra w Rzymie, przyczynił się do większej sprzedaży odpustów. Niektórzy religijni przywódcy wmawiali ludziom, że mogą nie tylko oszczędzić sobie kary z powodu przestępstw, ale także wybawić swoich ukochanych z czyśćca — wystarczy zapłacić trochę pieniędzy i załatwione. W chwili, gdy ich pieniądze zabrzęczą, wpadając do skarbonki — zapewniał ich jeden ze sprzedawców odpustów — dusza, za którą zapłacili, natychmiast powędruje z czyśćca wprost do nieba. [] Urzędnikiem wyznaczonym do kierowania sprzedażą odpustów na terenie Niemiec był dominikański mnich nazwiskiem Tetzel, który popełnił ten błąd, że przywędrował aż w pobliże Wittenbergi, gdzie nauczał Marcin Luter. Dzięki osobistym studiom i doświadczeniu, lepiej rozumiejąc zbawienie z łaski przez wiarę, Luter sprzeciwił się odpustom i zwrócił uwagę ludzi na fakt, iż zbawienia dostępuje się nie przez płacenie kościelnym urzędnikom, ale jedynie przez sprawiedliwość Chrystusa. Nic prócz skruchy wobec Boga i wiary w Chrystusa nie może uratować grzesznika — uczył. „Odpusty są zgubne, gdyż uczą samozadowolenia i w ten sposób sprzeciwiają się zbawieniu — pisał. — Potępieni są ci, którzy pewności zbawienia upatrują w potwierdzeniach odpustowych”7. Atakował pogląd, jakoby papieski autorytet mógł uwalniać ludzi z czyśćca. „Jeśli papież ma moc uwalniania kogokolwiek z czyśćca — pisał — to dlaczego w imię miłości nie obali czyśćca uwalniając z niego wszystkich?”8. W ten sposób rozpoczął się najważniejszy proces w dziejach chrześcijaństwa od czasów śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, proces, który trwa do dziś, proces, któremu zagraża niebezpieczeństwo zahamowania: reformacja protestancka. Dzięki Marcinowi Lutrowi rozsądni katolicy w całej Europie zaczęli tracić zaufanie do wielu zabobonów, których ich uczono, i szukać zbawienia jedynie w zasługach Jezusa Chrystusa. Tłumy, tak długo trzymane w ciemnocie przez ludzkie rytuały i ludzkich pośredników, teraz w wierze i skrusze zwracały się do ukrzyżowanego Chrystusa jako jedynej nadziei zbawienia. Luter, choć grożono mu, potępiano i przeklinano, trzymał się mocno i wzywał swych oponentów, by na podstawie Biblii udowodnili mu błąd. W końcu zjawił się na zgromadzeniu przywódców politycznych i kościelnych, na sejmie w Wormacji, wczesną wiosną 1521 roku. Jest to jedna z najważniejszych dat w historii Zachodu. „Widok był dość dramatyczny. Oto z jednej strony zasiadał Karol, dziedzic Habsburgów, długiej linii katolickich władców, takich jak Maksymilian, Ferdynand, Izabela, pan Austrii, Burgundii, Holandii, Hiszpanii, Neapolu, Świętego Imperium Rzymskiego, władający obszarem ustępującym jedynie obszarowi panowania Karola Wielkiego, symbol średniowiecznej jedności chrześcijańskiego świata, wcielenie chwały doczesnego królowania, a z drugiej strony stał prosty mnich, syn górnika, nie mający za sobą nic prócz wiary w Słowo Boże”9. []
Kiedy Luter stał przed
cesarzem, kościelny rzecznik wskazał na zbiór pism Lutra i zadał dwa
pytania: „Czy to twoje pisma? Czy odwołasz je?” Na pierwsze pytanie
mnich odpowiedział twierdząco, a odpowiadając na drugie, rzekł:
„Ponieważ jest to pytanie odnoszące się do wiary i zbawienia dusz —
pytanie dotyczące Słowa Bożego, największego i najcenniejszego
skarbu zarówno na ziemi, jak i w niebie — postąpiłbym lekkomyślnie
usiłując odpowiedzieć bez zastanowienia”. Poprosił o czas do namysłu
i przygotowania odpowiedzi10, na co wyrażono zgodę. „Najczcigodniejszy Cesarzu oraz wy znakomici książęta i łaskawi panowie — rozpoczął swoje przemówienie. — Stoję tu dziś przed wami w pokorze, zgodnie z waszym poleceniem, i błagam Wasz Majestat i Waszą Cesarską Wysokość, przez miłosierdzie Boże, o łaskawe wysłuchanie mojej obrony w sprawie, która — czego pewien jestem — słuszna jest i sprawiedliwa. Proszę o przebaczenie, jeśli z powodu nieświadomości mojej brak mi manier stosownych tak dostojnemu dworowi, nie wychowałem się bowiem w królewskich pałacach, ale w klasztornej celi”11. Następnie, w odpowiedzi na żądanie odwołania nauk, powiedział, że nawet jego wrogowie zgadzają się z większością jego dzieł, tak więc nie widzi potrzeby ich odwoływania. Nie tylko jego pisma obnażały zepsucie Kościoła. Odwoływanie ich umocniłoby tyranię przywódców kościelnych w Rzymie i — jak stwierdził — otworzyłoby drogę do jeszcze większej bezbożności. Choć zaatakował kilka osobistości (na przykład papieża) i choć przyznaje, że ton jego wypowiedzi nie zawsze był rozważny, to jednak nie może ich odwołać, gdyż czyniąc to dodałby odwagi wrogom prawdy. „Dlatego, Najczcigodniejszy Cesarzu i wy dostojni książęta, a także wy wszyscy, wielcy i mali, którzy mnie słuchacie, wzywam was przez miłosierdzie Boże, byście dowiedli mi na podstawie pism proroków i apostołów, że jestem w błędzie, a pierwszy pochwycę moje pisma i cisnę je w ogień”12. Po dalszej mowie obronnej (powtórzonej także po łacinie), przedstawiciele władzy kościelnej raz jeszcze z gniewem zażądali odwołania jego zarzutów. [] Odpowiedź, jaką wtedy usłyszeli, brzmi echem do dziś: „Skoro Wasz Najczcigodniejszy Majestat i Wasza Wysokość domaga się ode mnie prostej, jasnej i bezpośredniej odpowiedzi, to udzielę jej, a brzmi ona tak: Nie mogę podporządkować mojej wiary ani papieżowi, ani soborom, gdyż jest jasne jak słońce, że często się mylili i pozostawali w bezpośredniej sprzeczności z samymi sobą. Tak więc, jeśli nie zostanę przekonany za pomocą dowodów z Pisma Świętego albo logicznych argumentów, jeśli nie zostaną mi inaczej wyjaśnione teksty, które cytowałem, a mój rozsądek nie zostanie w inny sposób doprowadzony do zgody ze Słowem Bożym, to nie mogę odwołać i nie odwołam niczego, bowiem dla chrześcijanina nie jest rzeczą słuszną mówić cokolwiek niezgodnie ze swym sumieniem”. Następnie patrząc na zgromadzenie, przed którym stał, i w rękach którego spoczywał jego los, powiedział: „Jak tu stoję, rzec inaczej nie mogę: Tak mi dopomóż Bóg. Amen”13. I Bóg dopomógł. Faktycznie, mimo wad, uprzedzeń i błędów Lutra, Pan posłużył się nim, by rozpocząć ruch, którego wpływ był tak wielki, iż trudno sobie wyobrazić, jak wyglądałby bez niego współczesny świat. Dzięki odważnemu wystąpieniu Lutra i jego wierności Słowu Bożemu, światło Pisma Świętego rozbłysnęło nad ponad tysiącletnim okresem błędu i zabobonu. Moc Słowa Bożego usunęła pokłady religijnej ciemności. Duch Święty działał na umysły milionów ludzi, kierując ich do zbawienia jedynie w Chrystusie, bez odwoływania się do ziemskich mocy, które uzurpują sobie prawa należące wyłącznie do Pana. Luter wygrał ważną bitwę w sprawie prawdy. Dzięki temu wiernemu, choć nie pozbawionemu wad wojownikowi Bożemu linia frontu w wielkim boju między Chrystusem a szatanem wyraźnie się przesunęła, choć do zakończenia walki było jeszcze bardzo daleko. []
kolejne zagadnienia: materiały dźwiękowe © 2001 ORTV „Głos Nadziei” |
główna |
pastor |
lekarz |
zielarz |
rodzina |
uzależnienia
| kuchnia
| sklep |
||||
|
||||
© 1999-2003 NADZIEJA.PL Sp. z o.o. Wszystkie prawa zastrzeżone. |
||||
|