|
PODDANIE SIĘ
W
MAŁŻEŃSTWIE
— KTO KOMU?
Wiele kobiet
na samą myśl o poddaniu się w małżeństwie od razu wzdraga się,
szczególnie wtedy, gdy interpretacją tego fragmentu Biblii, który o
tym wspomina, zajmują się mężczyźni. Inne natomiast uważają, że jest
to swoisty sposób zachowania się w sytuacjach, w których przychodzi
nam stawić czoła trudnym sprawom, gdy znacznie łatwiej jest nam
wykorzystać tę biblijną koncepcję chowając się za drugą osobą.
Poddanie się
może wydawać się niezbyt miłą ideą, jeśli wcześniej nie zrozumiemy
prawdy na temat równości partnerów w małżeństwie. Pismo Święte
obfituje wręcz w miejsca, na których idea, że wszystkie istoty
stworzone, mężczyźni, kobiety i dzieci, posiadają porównywalną
wartość. Po pierwsze dlatego, że ich Bóg stworzył, a po drugie
dlatego, że ich odkupił. W oczach Bożych jesteśmy sobie równi, gdy
chodzi o wartość człowieka i to, że jako Jego dzieci, mamy prawo do
godności i szacunku. W świetle tego, co możemy powiedzieć o poddaniu
się?
Łatwiej nam
będzie, jeśli najpierw powiemy sobie o tym, czym poddanie się nie
jest. Poddanie się nie polega na podporządkowaniu swojej osobowości,
indywidualności, wrodzonej nam wyjątkowości. Nie jest ono
przedmiotem rządów żelaznej ręki, jakiegoś surowego pana, czy nawet
kogoś, kto posiada prawo do podejmowania wszystkich decyzji, kto o
wszystkim ma myśleć. Poddanie się nie jest także formą ograniczenia
wszystkiego jedynie do prowadzenia domu, z równoczesnym odcięciem
się od różnych wyzwań i fascynacji.
W takim
razie, czym jest poddanie się? Mam nadzieję, że ten wybór myśli
stanowić będzie jakby punkt startowy, aby z niego wyprowadzić własną
koncepcję, która sprawi, że poczujecie się z nią dobrze i będziecie
stali w zgodności z Bożym wzorcem kontaktów rodzinnych. Podtekstem
znaczenia tego, co należy rozumieć pod pojęciem „uległości” jest
poświęcenie sprawom szczęścia i dobrego samopoczucia tych, których
kocham. Oznacza to zainteresowanie najpełniejszym rozwojem jego lub
jej możliwości. Oznacza troskę o jego lub jej poczucie pewności,
wrażliwość na fizyczne i emocjonalne potrzeby. Poddanie się obejmuje
odłożenie na bok siebie, chęć do niesamolubnego zachowania się dla
sprawienia przyjemności drugiej osobie, dla okazania miłości. Wymaga
także otwartości do przyjmowania miłości, a nie tylko dawania.
[]
Gdy pojawiają
się problemy, na które nie istnieją proste rozwiązania, poddanie się
wymaga przyjęcia takiej idei, że można znaleźć twórcze rozwiązania,
w których wyjdzie się naprzeciw zarówno mężom, jak i żonom.
Partnerzy w małżeństwie, którzy poddają się sobie wzajem, według
apostoła Pawła działają w obu kierunkach. Tego typu uległość wymaga,
by żona była wystarczająco poinformowana o wszystkim i
zainteresowana wszystkim, co dotyczy męża, jako jego partnerka.
Opiera się to na przekonaniu, że tylko razem przed Bogiem, jesteśmy
w stanie odnaleźć to, co najlepsze dla rodziny.
Zadowolenie
jest wspaniałym produktem ubocznym niesamolubnej miłości, wrażeniem
bezpiecznego spoczywania w miłości męża i odczuwania, że mój własny
wkład jest bardzo twórczy i ważny w podejmowaniu rodzinnych decyzji
i świadomości, że w kontaktach polegających na wzajemnej uległości,
dostarczamy sobie nawzajem najcenniejszego doświadczenia ludzkiego,
jakie możemy poznać, doświadczenia miłości i akceptacji. Takie
doświadczenie oferuje ludzkości Bóg.
W liście do
EFEZJAN 5,23
apostoł Paweł stwierdza, że mąż jest głową swojej żony. Był taki
czas, kiedy zwykło się wykorzystywać ten tekst na poparcie teorii,
że mężowie powinni być szefami swoich żon. W pewnym przypadku jaki
właśnie sobie przypominam, żona nigdy nie zwracała się do swego męża
używając jego imienia. Zawsze był on Panem Kowalskim, bowiem takie
było nazwisko tej rodziny. Co więcej, mało kiedy się odzywała,
chyba, że mówiono do niej, a jedynym sposobem reakcji było: „Tak,
proszę pana”, albo „Nie, proszę pana”. Oczywiście, posługuję się
tutaj ilustracją, która jest bardzo krańcowa. Taka koncepcja, gdzie
mąż ma całkowitą dominację w domu, a jego żona jest mu służebnie
poddana, istniała jednak przez całe pokolenia.
Dzisiaj, w
czasie, gdy wokoło znajdują się już same „wyzwolone” kobiety,
zostało to mocno zakwestionowane, a w niektórych domach najchętniej
piąty rozdział listu do Efezjan zostałby całkowicie usunięty z
Biblii, albo przynajmniej Biblia straciłaby wiarogodność z powodu
szerzenia takich szowinistycznych poglądów. Co jednak można
zrozumieć z tych bardzo specyficznych słów apostoła Pawła? Czy
możemy wierzyć Słowu Bożemu? Czy jest ono odpowiednie na dzień
dzisiejszy?
[]
Przede
wszystkim, pamiętajmy o tym, że nasz dzisiejszy świat wcale aż tak
bardzo nie różni się pod tym względem od tego, jakim był zawsze,
nadal istnieje stała walka o moc i autorytet. Być głową oznacza
siedzieć za kierownicą, posiadać moc, kontrolować wszystko. Ta walka
przebiega także w rodzinach. W wielu domach, tak jak powiedziałem,
to mąż staje się głową rodziny, zaś w innych domach, rolę głowy
rodziny przejmuje żona, a mąż usuwa się trochę
w cień. W innych jeszcze domach, to dzieci, albo teściowie
kontrolują wszystko.
Na temat tej
walki o władzę wypowiedział się Jezus. W 20 rozdziale Ewangelii
Mateusza opisana jest scena, w której to żona Zebedeusza zwraca się
z prośbą do Jezusa, aby postawił jej dwóch synów, Jakuba i Jana, na
bardzo odpowiedzialnych stanowiskach w Jego królestwie, po obu
stronach Jego tronu. Pisarz ewangelii zwraca uwagę na zlekceważenie
pozostałych uczniów poprzez ułożenie takiej intrygi. Pozostałych
dziesięciu wyraźnie nie było z tego zadowolonych. Zaś odpowiedź
Mistrza była bardzo klasyczna i stanowi jakby podstawę, na której
można oprzeć wszystkie kontakty chrześcijańskie. „Wiecie –
powiedział – iż książęta narodów nadużywają swej władzy nad nimi, a
ich możni rządzą nimi samowolnie. Nie tak ma być między wami”.
Żydzi dobrze
znali sposób, w jaki władze rzymskie egzekwowały posłuszeństwo i
jaka była ich moc. Już od dawna okupowali oni naród żydowski, a
Izrael oczekiwał przywrócenia mu niezależności. Ale Jezus wprowadził
tu radykalnie nowy wzorzec. „Ktokolwiek by chciał między wami być
wielki, – powiedział – niech będzie sługą waszym. Podobnie jak Syn
Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służył”.
W 13
rozdziale Ewangelii Jana znajdujemy Jezusa, pokazującego ten
szokująco nowy model kierownictwa, gdy na kolanach usługuje uczniom
i umywa im stopy. Piotr, który już przejął mentalność Rzymian, miał
problem z zaakceptowaniem takiej idei sługi – przywódcy. Jednak
miłość do swego Pana doprowadziła go do miejsca, gdzie zmienił
całkowicie swoje dotychczasowe poglądy. Nieco później, w swoim
pierwszym Liście, Apostoł Piotr doradza przywódcom kościoła, aby
paśli trzodę Bożą, „nie z przymusu, ... nie jako panujący nad tymi,
którzy są wam poruczeni, lecz jako wzór dla trzody”
1 PIOTRA 5,3.
Proszę,
zwróćcie uwagę na słowa „nie jako panujący nad nimi”. Skąd wzięło
się takie stwierdzenie? Nie z domu, nie z tego, co widział na
świecie, ale od Chrystusa. Jezus nauczał, abyśmy mogli doświadczać
władzy, musimy być najbardziej odpowiedzialnymi za służbę.
[]
Ta wzmianka
usługiwania i całej służby jest jakby podsumowaniem tego, co apostoł
Paweł napisał w liście do Efezjan. Podczas, gdy żony dowiadują się,
iż winny być uległe swoim mężom w wierszu 22, następuje to jednak po
radzie, jaka udzielona jest wszystkim domownikom w wierszu 21.
„Ulegając jedni drugim w bojaźni Chrystusowej”. W takim razie
panowanie męża należy rozumieć z punktu widzenia jego służby dla
żony. Paralelną ideą jest to, że Chrystus jest głową Kościoła. Swoje
panowanie okazał On w tym, że stał się Zbawicielem Kościoła (wiersz
23), miłując Kościół i wydając zań samego siebie (wiersz 25). „Tak
też – konkluduje Słowo Boże – mężowie powinni miłować żony swoje”.
To, że Jezus
jest Głową Kościoła i pokazał swoje panowanie poprzez miłość,
karmienie, troskę i oddanie samego siebie za Kościół, nie stanowi
jedynie nie związanej z niczym, zabawnej ilustracji apostoła Pawła.
Raczej wiąże kontakty małżeńskie z wielkim tematem Chrystusowej
miłości do swego ludu. Gdy skamieniałe serce męża i żony zostaje
porwane cudownym dziełem Chrystusa dla tych, których umiłował, w ich
życiu następuje zmiękczenie serca i chęć wzajemnego poddania się.
Wtedy kontakty małżeńskie ożywiają się, uświęcone tym niebiańskim
podobieństwem.
Są i tacy,
jak przypuszczam, którzy popatrzą na te porównania w liście do
Efezjan i powiedzą, że Chrystus, Jego natura i pozycja mają bardzo
nadrzędną rolę w Kościele, tak też powinien mężczyzna dominować nad
kobietą, mąż nad żoną. To jednak stałoby w sprzeczności z ideą
wzajemnego poddania, która stanowi tu kluczowy element. A takie
obopólne poddanie może być oczekiwane tylko wtedy, gdy zaistnieje
jeszcze jedna idea, w której Chrystus był Mistrzem. To byłoby
wartością wszystkich osób, które stworzył i umarł, aby odkupić.
Przed Bogiem, mężowie i żony są równi. Różnią się fizycznie, to
zrozumiałe, różnią się emocjonalnie pod wieloma względami, mają też
różne odpowiedzialności, jednak są równe sobie, jako osoby o tej
samej wartości, zasługujące na uznanie ich godności i szacunek.
[]
Amerykańska
pisarka Ellen G. White, w swojej książce „Chrześcijański dom”, na
stronie 227, pisze na temat stosunku mężów do swoich żon w takich
słowach: „Mąż powinien być bardzo delikatny i łagodny względem
swojej żony, która jest mu równa pod każdym względem”. Jakąż zmianę
w naszych małżeństwach, w ich rozumieniu i praktyce, mogą wprowadzić
te koncepcje, które mówią o wzajemnym szacunku, równości i idei
służebnego kierownictwa. Widzimy, jak zasady te zostały realizowane
w życiu mężczyzn opisanych na kartach Słowa Bożego.
Jakub, czując
zagrożenie ze strony swego brata, prowadzi szybką i trudną podróż z
rodziną pokazując, co to znaczy chronić i strzec swoją rodzinę.
„Dzieci są jeszcze wątłe, - powiedział - muszę też mieć wzgląd na
owce i krowy, które karmią młode. Jeśli popędzi się je przez jeden
dzień, zginie całe stado”. „Będę ciągnął powoli, w miarę jak nadąży
bydło, które jest przede mną, i jak nadążą dzieci”
1 MOJŻ. 33,13.14. Jako
mężowie prowadźmy powoli, tak, aby nasze towarzyszki i dzieci mogły
nadążyć.
Abraham jest
wspaniałym przykładem tego, co to znaczy być mężem i ojcem.
Popatrzcie na niego, jak na kapłana rodziny, jak buduje ołtarz i
składa na nim poranne i wieczorne ofiary. My podobnie, jako mężowie,
powinniśmy gromadzić rodziny na nabożeństwa rodzinne i kierować ich
umysły na Baranka Bożego, jako naszą ofiarę. Posłuchajcie, co mówi o
tym ta sama autorka. „Ojciec jest w pewnym sensie kapłanem całego
domu, składając na ołtarzu Bożym ofiarę poranną i wieczorną. Żona i
dzieci powinny chętnie gromadzić się przy tych ofiarach i zanosić
pieśni chwały. Rano i wieczorem, ojciec, jako kapłan domu powinien
wyznawać Bogu grzechy, jakie popełnił sam oraz jego dzieci za dnia”.
Mąż i ojciec
jest także stróżem rodziny. Jego oczy winny patrzeć, czy nie
nadchodzi jakieś niebezpieczeństwo z zewnątrz. On także strzeże praw
wszystkich domowników, a tym samym służy jako prawodawca, aby dom
zarządzany był dobrze, miłość Boża wywyższona, a prawa matki, dzieci
i jego własne prawa przestrzegane. O Abrahamie Bóg powiedział:
„Wybrałem go bowiem, aby nakazał synom swoim i domowi swemu po sobie
strzec drogi Pana” 1 MOJŻ. 18,19.
W dawnych latach, gdy bednarz kształtował swoją
drewnianą beczkę, musiał wykonać ją z różnych wygiętych elementów,
zwanych klepkami. Każda klepka musiała dobrze spasować się z
kolejną, a potem nakładano obręcz. Ile sił, ile solidarności i
jedności łączyło się z taką beczką i zwykłą, otaczającą ją obręczą.
We współczesnym języku angielskim słowo mąż – husband –
pochodzi od dwóch słów: dom (house) i więzi (band).
„Spojony dom” — mąż, jako spoiciel domu. Jak sądzę, wiele można z
tego zrozumieć.
[] |
|