Niesienie pomocy parom w rozwijaniu ich związku
małżeńskiego jest równie ważne po ślubie, jak prowadzenie
przedmałżeńskiego poradnictwa. W tym artykule autorzy pomagają nam
zrozumieć, jak należy patrzeć na potrzeby nowożeńców i jak im
dopomóc w pierwszych miesiącach ich małżeńskiego pożycia.
Ślub nie jest jeszcze
małżeństwem. Czy jesteś zaskoczony takim stwierdzeniem?
Często używamy tych słów
zamiennie, chociaż nie powinniśmy. Ślub jest początkiem
przedsięwzięcia podjętego przez mężczyznę i kobietę w nadziei, że
przez dalsze lata będą zdolni osiągnąć stan małżeński o takim
spełnieniu, jakie tylko może on dać.
W Stanach Zjednoczonych
każdego roku ponad dwa miliony mężczyzn i kobiet rejestruje poprzez
swój rozwód fakt, że mieli ślub, ale nie zdołali osiągnąć stanu
małżeńskiego.
Ponadto para małżeńska stoi
w dniu ślubu przed całym „stosem” surowego materiału. Faktycznie,
aby uściślić, mają dwa „stosy” surowego materiału, które teraz muszą
zostać zebrane w jeden. Jest to jakby wolna parcela, na którą
zrzucono stosy cegieł, cementu, piasku i drewna. Z tego materiału po
wielu miesiącach, zostanie w końcu zbudowany dom; ale wymaga to
umiejętności i starań, wiedzy i współpracy, aby mogło się udać. []
Można zatem dojść do
wniosku, że pierwszy rok małżeństwa jest szczególnie ważny, ponieważ
w tym krytycznym okresie wzorce wzajemnego oddziaływania na siebie
męża i żony będą stopniowo nabierały kształtów. Wiele składników,
jakie wniosą do wspólnego życia po-siada wysoką kompatybilność i
daje się starannie dopasować. Inne muszą być dostosowane i trochę tu
i tam zmienione. Jeszcze inne muszą być ulec radykalnej zmianie lub
nawet zostać odrzucone i odłożone, zanim ich kawałeczki będą mogły
łagodnie się dopasować.
Jeśli wzorzec wzajemnych
oddziaływań jest dobrze wypracowany przez pierwszy rok, małżeństwo
zaczyna nabierać kształtu i rozpoczyna wspólne wzrastanie w kierunku
szczęśliwego i harmonijnego związku partnerskiego. Jeżeli jednak to
się nie zdarzy i wzorzec wzajemnego oddziaływania stanie się rosnąco
negatywny, pojawi się proces alienacji (wyobcowania), a para zacznie
powoli, bądź szybko dryfować ku rozstaniu. W większości przypadków
byłoby możliwe, jeśli wszystkie fakty znajdowałyby się pod
obserwacją, wyznaczenie kierunku w jakim zmierzałyby kontakty
podczas pierwszego roku pożycia, a także dość dokładne przewidzenie
ich przyszłego biegu.
W rzeczywistości, na
podstawie wielu dokładnych badań jest nam wiadomo, że współczesne
małżeństwa w większości mają tendencję spadkową. W warunkach
zainteresowania par nadziejami i oczekiwaniami, większość okazuje
się bardzo rozczarowana. Zostało to opisane przede wszystkim po
dokładnym przebadaniu grupy par przez wybitnego socjologa
rodzinnego, Ernesta Burgess’a, jeszcze przed zawarciem związku
małżeńskiego. Badania wykazały, że nie licząc par które rozwiodły
się, widać było tendencję spadkową. []
Robert Blood, w swoim dobrze
znanym studium na temat amerykańskich małżeństw w późnych latach
pięćdziesiątych potwierdził to odkrycie. Zauważył on, że małżeństwa,
które badał, miały tendencję do pogarszania się przez czas ich
trwania. Trzecie studium starszych par przyniosło takie same wyniki
— jak tylko ludzie weszli w dalsze lata małżeńskie, zrozumieli, że
ich oczekiwania w sprawach małżeństwa nie zostały spełnione.
Ostatnie potwierdzenie tego
stanu spraw nadeszło z analizy rozwodów w Wielkiej Brytanii, a
zostało opisane w 1979 roku w książce pt.: „Kto się rozwodzi?”
Barbary Thornes i Jean’a Collarda. Autorzy odkryli, że jedna trzecia
wszystkich rozwodzących się par, które przebadali, przyznała się, że
ich wzajemne kontakty miały poważne problemy zanim osiągnęli
pierwszą rocznicę ślubu. Możemy wywnioskować, że coś podobnego
musiało wydarzyć się i tutaj, ponieważ
obecnie jest nam wiadomo, że jedna na pięć wszystkich par, które
rozwiodły się w Stanach Zjednoczonych, rozwodzi się zanim osiągnie
swoją drugą rocznicę ślubu. Kłopoty zaczynają się wcześnie.
Jeżeli zatem pierwszy rok
jest czasem krytycznym dla większości par, czy nie jest sensowne by
zasugerować, że należy zrobić wszystko, co tylko jest możliwe,
doradzać parom i wspierać je podczas tego okresu? Niewielka pomoc w
odwróceniu tej niezręcznej sytuacji w tym ważnym okresie zmienia
wszystko i owocuje nowym wzrostem, a nie początkiem zniszczenia. []
W rzeczywistości jednak jest
to rzadko stosowane. Z powodu swoistego tabu, jakim otoczone jest
małżeństwo w naszej kulturze, zmuszamy ich,
aby zmagali się w samotnej izolacji i to właśnie w okresie, kiedy
pomoc mogłaby być najbardziej akceptowana i najbardziej przez nich
oczekiwana. Pomoc jaką proponujemy jest ograniczona do dwóch punktów
— do przedmałżeńskiego poradnictwa przed ślubem i później przez
doradztwo małżeńskie, kiedy małżonkowie mają już konkretne kłopoty.
Jak wyraził to jeden z mężów do swojego doradcy: „Wam się wydaje, że
waszym zadaniem jest pomóc nam, zanim przyjdą doświadczenia, a
następnie pomóc nam ponownie po tych doświadczeniach, które wpędziły
nas w kłopoty. Ale dlaczego nie pomagacie nam w czasie, gdy mamy te
kłopoty?
Mądrość tej wypowiedzi stała
się oczywista dla Claude’a Guldnera, który sprawozdawał w 1971 roku,
że pary, których był doradcą w sześć miesięcy po ślubie, z chęcią
przyjmowały porady, o których powiedziały, że „ nie mogłyby przyjąć
ich przed ślubem, bez względu na to, jak skuteczne było doradztwo.
Wiele par wyrażało myśl, że są obszary, których dotykają w zupełnie
inny sposób po ślubie, niż robiły to przedtem”.
W najbardziej aktualnych
badaniach, kanadyjski zespół z Uniwersytetu w Toronto przebadał
ogromną ilość par, trzykrotnie każdą z nich — przed ślubem, w
połowie ich pierwszego roku i przy końcu roku. Niektóre pary
ujawniły pewien wzbogacający typ doświadczenia, zarówno w czasie
ślubu i ponownie w sześć miesięcy później. Pary te pokazały
znamienne dowody wzrostu, podczas gdy inne pary, które nie otrzymały
pomocy i nie korzystały z poradnictwa małżeńskiego, funkcjonowały o
wiele mniej skutecznie.
W Kansas City, pewna
organizacja, ACME, pomaga obecnie w przeprowadzaniu programu pod
tytułem: „Wzrost w małżeństwie dla nowożeńców”, który testuje ideę
pracy z parami w ich krytycznym pierwszym roku bycia razem. Są już
dowody, że jest on dobrze odbierany. Pewna typowa para napisała:
„Mieliśmy wspaniałe i zarazem bardzo poruszające doświadczenia.
Lubimy ten program i naprawdę będziemy tęsknić za naszymi zajęciami.
Możemy już dostrzec, jak one wpłynęły na wzrost naszego związku”.
Wychowawca, Robert
Havighurst, pewnego razu wykuł żywą wypowiedź. Mówił o staraniach,
aby dotrzeć do studentów w „chwili możliwej do nauczenia”. Jeżeli
istnieje chwila możliwa do uczenia dla par małżeńskich, to na pewno
ma ona miejsce w tym krytycznym pierwszym roku. []