|
Gdy myślę o
swoim pierwszym spotkaniu z biednymi ludźmi, to przypominam sobie grupkę
dzieci, które wiele lat temu zapukały do drzwi mieszkania moich rodziców.
„Proszę pana, jesteśmy bardzo głodni, czy mógłby nam pan dać coś do
jedzenia?” — zapytał mojego tatę mniej więcej 10-letni chłopiec. Byłem
wtedy w jego wieku. Ojciec przygotował dla nich kanapki i powiedział, abym
dobrze zapamiętał sobie te biedne dzieci. Tak, zapamiętałem dobrze to
zdarzenie. Nigdy dotąd nie widziałem, aby ktoś jadł tak szybko i z takim
apetytem.
Kiedyś
spotkałem w pociągu żebraka, który prosił podróżnych o drobne datki.
Pamiętam, że ludzie różnie na to reagowali. Jedni spoglądali w okno, jakby
właśnie zauważyli tam coś ciekawego, inni patrzyli na żebraka z
zakłopotaniem, z niecierpliwością czekając, kiedy sobie pójdzie. Nieliczni
sięgnęli po portfele i dali parę groszy.
Skąd takie
właśnie reakcje? Wiemy, że wielu żebrzących to po prostu zwykli
naciągacze, którzy „zarobione” w ten sposób pieniądze wydadzą na tanie
wino. Jest to fakt. Ale czy to znaczy, że możemy nie reagować na ludzką
nędzę?
Pewnego razu
jeden z moich znajomych zauważył w barze na dworcu PKP kilku bezdomnych.
Dla każdego z nich kupił wtedy zupę i kanapki. Odtąd przez kilka tygodni
zaglądał do tego dworcowego baru. Za każdym razem przynosił bezdomnym coś
do jedzenia. Wraz z przyjaciółmi zastanawialiśmy się wtedy, jak moglibyśmy
pomóc tym biednym ludziom, ale ku naszej rozpaczy nie udało nam się
wymyślić czegoś konkretnego, ponieważ większość bezdomnych nie chce
zmienić swojego stylu życia.
Sądzę, że każdy z nas nieraz spotkał na swej drodze biednych ludzi. Co by
było, gdyby to sam Jezus przyszedł kiedyś do nas w przebraniu żebraka?
SYMPATYCZNY WŁÓCZĘGA
Oto, co
przydarzyło się kiedyś pewnemu człowiekowi, który spotkał na swej drodze
„włóczęgę”. Tomasz H. mieszkał na wsi. Razem z żoną i dwójką dzieci
jechali właśnie do miasta na zakupy. W pewnym momencie Tomasz zauważył
starszego mężczyznę idącego samotnie drogą w przeciwnym kierunku. Było w
tym człowieku coś, co przykuło jego uwagę, prawdopodobnie pogodny wyraz
twarzy. Gdy rodzina wracała już z zakupów, nadal podążał tą samą drogą.
Widząc to, Tomasz zatrzymał się i zaproponował mu podwiezienie. Po kilku
minutach wspólnej jazdy zdecydował się zaprosić go do siebie na noc. W
domu okazało się, że buty tego starszego człowieka mają dziurawe podeszwy,
tak więc jego stopy były brudne i na dodatek pokryte pęcherzami. Żona
Tomasza wzięła więc miskę i umyła mu nogi. Starszy
człowiek okazał się niezwykle sympatyczny. []
Dzieci
polubiły go od pierwszej chwili. Trzymając je na kolanach, opowiadał im
różne historie. Wyglądało na to, że był to także człowiek głęboko
wierzący. Rano gość otworzył Biblię i podzielił się z gospodarzami wieloma
budującymi myślami. O sobie mówił niewiele, w zasadzie tylko to, że chce
odwiedzić kogoś mieszkającego ponad 150 km stąd i na ten cel dostał od
swojej rodziny trochę pieniędzy na autobus. Zanim odszedł, opowiedział o
tym, co mu się przydarzyło dzień wcześniej w pobliskim mieście. Otóż
zatrzymał się przy domu pewnego człowieka i poprosił o wodę, ale ten
odparł, że nie ma w zwyczaju pomagać obcym ludziom i kazał mu natychmiast
odejść. Okazało się, że dla Tomasza i jego żony była to bardzo istotna
informacja. Planowali właśnie zainwestować spore pieniądze w jakieś
przedsięwzięcie do spółki z tamtym człowiekiem. To, co powiedział
podróżnik, sprawiło, że zaniechali tego zamiaru. Czas pokazał, że była to
mądra decyzja. Ów człowiek nie był wcale tym, za kogo się podawał, i
wkrótce zniknął z miasta. Od tamtej pory Tomasz nigdy nie żałował swojego
zwyczaju pomagania biednym ludziom.
Gdy
otworzymy Ewangelię Mateusza, to przekonamy się, że Bóg utożsamia się z
biednymi i znajdującymi się w potrzebie. Czytamy tam m.in. (w 25.
rozdziale), że w przyszłości Bóg oddzieli sprawiedliwych od
niesprawiedliwych na podstawie tego, jak odnosili się do ludzi, którym
brakowało w życiu szczęścia. Jeśli odwiedzasz chorego — mówi Bóg —
odwiedzasz Mnie. Ubrania, które przekazujesz potrzebującym, dajesz Mnie.
To zadziwiające! Poprzez okazywanie miłosierdzia biednym okazujemy
miłosierdzie Bogu. To On kryje się za drżącymi wargami i błagającymi
oczyma.
Czy
zwróciliście uwagę na to, że największe w historii objawienie się Boga
ludziom odbyło się jakby w przebraniu? Izraelici w czasach Jezusa
oczekiwali Mesjasza. Według nich miał to być jednak potężny król,
doskonały wojownik, ktoś, kto by ich uwolnił od rzymskiego okupanta. A
kogo posłał im Bóg? Pokornego wiejskiego stolarza. “Nie miał On wdzięku
ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał.
Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi” — pisał o Nim prorok Izajasz. Kiedyś
na górze Synaj objawił się w mocy jako potężny Bóg, ale w Betlejem pojawił
się jako bezbronne dziecko w ubogiej rodzinie. []
BYŁEM
GŁODNY, BYŁEM W WIĘZIENIU...
Przyjrzyjmy
się innej historii z życia. Opowiedziała ją Marianna S., wspominając
zdarzenie, kiedy to jej ojciec powiedział pewnemu biednemu człowiekowi
„nie”. Wieczorem w domu rodziców Marianny gościło właśnie kilka rodzin z
sąsiedztwa. Kilka osób miało zatrzymać się na noc. Wszyscy zgromadzeni
wtedy w ich domu byli chrześcijanami. Tego wieczora czytano fragment z
Ewangelii Mateusza, w którym jest mowa o miłowaniu nieprzyjaciół. Tuż po
zakończeniu rozważania rodzice Marianny usłyszeli jakiś dochodzący z
kuchni hałas. Okazało się, że w drzwiach stał ubrany w łachmany starszy
człowiek. Trzymał w ręku kartkę papieru. Ojciec wziął ją od niego i
przeczytał: „Jestem głuchy i niemy. Potrzebuję miejsca do spania na
dzisiejszą noc. Czy możecie mi pomóc?”
Gdy rodzina
zebrała się, by wspólnie podjąć decyzję, wszyscy doszli do wniosku, że nie
ma ani jednego wolnego łóżka. Postanowili jednak wysłać ubogiego staruszka
do domu sąsiadów. Gdy ojciec Marianny wrócił do stołu, przy którym przed
chwilą wszyscy studiowali Biblię, najpierw był dziwnie skupiony i
milczący, a potem nagle powiedział: „Właśnie mieliśmy okazję zastosować w
praktyce to, o czym mówiliśmy tego wieczora. Niestety, skończyło się tylko
na teorii. Muszę zawołać tego człowieka i zrobimy dla niego miejsce”.
Szybko
wybiegł na zewnątrz, spojrzał przed siebie, ale po człowieku nie było już
ani śladu. Przez następne dziesięć lat zdarzenie to bardzo obciążało
sumienie ojca Marianny. Cały czas pragnął, aby jeszcze raz mieć okazję
sprawdzić w praktyce to, do czego był święcie przekonany. W końcu nadszedł
dzień kolejnej szansy. Rodzina Marianny przeniosła się do innego,
mniejszego domu. Pewnego razu, gdy siedzieli przy kolacji, rozległo się
pukanie do drzwi. Gdy je otworzyli, zobaczyli żebraka. Jego ubranie było
połatane i do tego brudne.
— Proszę
pana, jestem głodny i zziębnięty. Nie udało mi się również znaleźć miejsca
na noc...
— Proszę wejść! — powiedział ojciec Marianny, niemalże siłą wciągając go
do środka. „Bóg daje mi kolejną szansę i tym razem nie mogę Go zawieść” —
pomyślał. []
Tę noc, po
sutej kolacji i ciepłej kąpieli, żebrak spędził w łóżku taty Marianny, gdy
ten spał tymczasem na podłodze. Okazało się również, że żebrak miał na
ręce czyraki. Ojciec Marianny wstawał więc w nocy i zmieniał mu opatrunki.
Następnego dnia zabrał go do lekarza. Później powiedział: „Mam nadzieję,
że już nigdy więcej nie zmarnuję szansy udzielenia pomocy biednym ludziom
i nie rozminę się z zasadą mówiącą, aby kochać bliźniego jak siebie
samego”.
UBOGICH
ZAWSZE MIEĆ BĘDZIECIE
Gdy 2000 lat
temu Jezus chodził po tej ziemi, zawsze utożsamiał się z bezbronnymi i
bezsilnymi. Tak samo jest i teraz — Jego oczkiem w głowie są ludzie biedni
i przez wszystkich opuszczeni.
Apostoł
Jakub napisał w swoim pasterskim liście: „Prawdziwym i nienagannym
chrześcijaninem z punktu widzenia Boga Ojca jest ten, kto troszczy się o
sieroty i wdowy, wiernie trwa przy Panu i nie ulega złym wpływom tego
świata”
1,27
Biblia Słowo Życia.
„Drodzy bracia, nie ma sensu mówić, że macie wiarę i że jesteście
chrześcijanami, jeśli nie potwierdzacie tego czynami. Czy taka wiara może
kogoś zbawić? Jeśli twemu przyjacielowi zabraknie odzieży i jedzenia, a
tym mu powiesz: »No cóż, idź z Bogiem, nie marznij i nie głoduj«, nie
dając mu przy tym tego, czego potrzebuje, jakiż będzie miał z tego
pożytek?”
2,14-16
Biblia Słowo Życia.
Jaki stąd
wniosek? Jeżeli odczuwamy potrzebę udzielenia pomocy biednym ludziom, to
chyba nic nie stoi na przeszkodzie, aby zaangażować się w taką służbę.
Wśród takich ludzi Jezus czułby się jak u siebie. Dlaczego biedni ludzie
są dla Niego tak szczególni? Dlatego że rozumieją, co znaczy życie z
łaski. Bóg potrzebuje ludzi, którzy będą gotowi przyjąć Jego łaskę i
miłosierdzie. Biedni ludzie są skazani na naszą dobroć i współczucie.
Niektórzy z nas mają specjalne predyspozycje do takiej służby i co więcej,
chcą zrobić coś w tym względzie. []
Niestety,
zdarza się, że ktoś chce wykorzystać cudzą dobroć i współczucie. Aby
uniknąć takich sytuacji, gdy nasza pomoc mogłaby trafiać do niewłaściwych
osób, niechrześcijanie, zanim zdecydują się tej pomocy udzielić, powinni
sprawdzić, czy ubiegające się o pomoc osoby rzeczywiście są w trudnej
sytuacji. Wspieranie naciągaczy czy ludzi uchylających się od pracy byłoby
na pewno postępowaniem niewłaściwym, obcym chrześcijańskiej etyce.
Świat
przegrywa walkę z nędzą. Jak wynika ze „Sprawozdania na temat rozwoju
świata”, opublikowanego 16 września 1999 r. przez Bank Światowy, na
początku trzeciego tysiąclecia półtora miliarda ludzi będzie żyło za mniej
niż jednego dolara amerykańskiego dziennie. Specjaliści uważają, że w roku
2015 nędza dotknie prawie dwa miliardy ludzi. „Przegrywamy walkę z nędzą,
co może doprowadzić do wzrostu niestabilności społecznej” — stwierdził
Joseph Stiglitz, wiceprezes Banku Światowego. Według ONZ światowe wydatki
na zbrojenia wynoszą 800-900 miliardów dolarów rocznie. Tymczasem
wystarczyłoby 130 miliardów dolarów, aby zapewnić dach nad głową, zdrową
wodę i podstawową opiekę medyczną dla 1,3 miliarda ludzi żyjących w nędzy.
Jeśli chcemy
codziennie spotykać Jezusa, to najprędzej znajdziemy Go w drugim
człowieku. Pamiętajmy o Jego słowach: „Byłem głodny, byłem chory, byłem
przychodniem, byłem...”
Opracowano
na podstawie książki L. Melashenki i T. Crosby’ego pt. „In the Presence of
Angels”, wydanej przez Pacific Press w 1995 roku.
|
|