Polski English Deutch wyjście strona główna
 
  jesteś tutaj: nadzieja.pl > czytelnia > społeczeństwo a... wydrukuj dokument tekstowy 
 

SPOŁECZEŃSTWO
A NOWE RUCHY RELIGIJNE

ZACHARIASZ ŁYKO

 
 

Polska, nawiązując do najpiękniejszych kart z dziejów tolerancji religijnej oraz współczesnych międzynarodowych praw człowieka, stworzyła liberalne, nowoczesne i wysoko kulturowe warunki praktykowania przekonań religijnych. Kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione. Każdy mieszkaniec Polski może posiadać, wyznawać, praktykować i zmieniać religię wedle własnego wyboru, jak również kultywować swe przekonania religijne pojedynczo lub zbiorowo, prywatnie lub publicznie, może również organizować się we wspólnoty religijne. Indywidualnych wolności religijnych jest przynajmniej dwanaście, a wspólnotowych aż osiemnaście. Kościoły są oddzielone (autonomiczne i niezależne) od państwa. Jedynymi ograniczeniami wolności religijnej są względy bezpieczeństwa publicznego, porządku, zdrowia lub moralności publicznej oraz podstawowych praw i wolności innych osób. O wszystkim tym mówi ustawa z 17 maja 1989 roku o gwarancjach wolności sumienia i wyznania (Dz. U. Nr 29, poz. 155).

W okresie złotego wieku kultury Polska słynęła jako kraj wolności, stanowiąc schronienie dla prześladowanych na tle religijnym w innych krajach, „asilum haereticorum”. Dzisiaj polska polityka wyznaniowa stawia nasz kraj w rzędzie najbardziej cywilizowanych krajów świata i jest elementem pozytywnym między innymi na drodze do pełnej integracji europejskiej.

PROBLEMATYKA NOWYCH RUCHÓW RELIGIJNYCH

Jak w tej sytuacji nasze polskie społeczeństwo powinno się ustosunkować do nowych ruchów religijnych, nazywanych często lekceważąco i obraźliwie „sektami”? Generalnie rzecz biorąc, tolerancyjnie i po chrześcijańsku, to jest z należnym zrozumieniem i szacunkiem, tak jak chcielibyśmy, aby odnoszono się do naszych osobistych przekonań religijnych i moralnych oraz do naszych tradycyjnych Kościołów i własnych orientacji filozoficznych.

Pluralizm światopoglądowy, wyznaniowy i filozoficzny, a także gospodarczy i polityczny jest cechą charakterystyczną ustrojów wolnościowych, demokratycznych, i przeciwieństwem wszelkich totalitaryzmów społecznych, politycznych i religijnych. Nie powinniśmy się przeto dziwić, że obok innych pluralizmów występuje także pluralizm wyznaniowy, między innymi w postaci nowych ruchów religijnych. Skoro zjawisko to istnieje i jest prawnie dozwolone, to świadczy o określonym zapotrzebowaniu społecznym i wypełnia jakąś lukę społeczną. W tym sensie nowe ruchy religijne przedstawiają określone zjawisko socjologiczne, na które należy patrzeć w kategoriach religijno-społecznych. Spojrzenie to jednak nie może być bezkrytyczne. Mogą bowiem pojawić się pewne patologie, nad którymi nie wolno przechodzić do porządku dziennego. Mogą bowiem — choć nie muszą — pojawić się wśród niektórych z tych ruchów zjawiska kryptoreligijne czy parareligijne, albo wręcz przestępcze, naruszające w pewnym sensie porządek publiczny. Z drugiej strony, mogą również wystąpić patologiczne reakcje środowiskowe na tego rodzaju zdarzenia lub w ogóle na odmienność nowych ruchów religijnych, przejawiające się w patologii obraźliwej terminologii, niewłaściwych uogólnień, powodujących fanatyczne formy zwalczania wszelkiego innowierstwa lub wytwarzania atmosfery pogromu lub choćby waśni na tle religijnym, albo powodowania innych znamion nietolerancji wyznaniowej. Jedne i drugie patologie są szkodliwe, należy ich unikać i im przeciwdziałać.

Sprawa posiada — jak widać — wymiar wieloaspektowy i wymaga wszechstronnej analizy. Dotychczasowe działania w tym zakresie miały charakter żywiołowy i przejawiały się w postaci przesadnego nagłośnienia niektórych faktycznych czy pozornych nieprawidłowości zaistniałych w jednostkowych przypadkach wśród niektórych nowych ruchów religijnych oraz rozbudzania na tym tle radykalnych form antysekciarstwa, co doprowadziło do wytworzenia się niezdrowej atmosfery oraz powstania wielce szkodliwej społecznie, niemalże swoistej, psychozy „antysekciarskiej”. Wydaje się, jakoby „sekciarstwo” dokonało istnego najazdu na Polskę, a „sekciarze” wyzierali z każdego zaułka w kraju. Stało się to po części pod wpływem doniesień z zagranicy o zbrodniczych „sektach”, w większym jednakże stopniu w wyniku hałaśliwej aktywności niektórych krajowych ośrodków zwalczania „sekciarstwa” oraz szukających sensacji niektórych mass mediów. Czas już chyba najwyższy, aby temu zagadnieniu przypatrzeć się bliżej i wyciągnąć właściwe wnioski, aby nie dopuszczać z jednej strony do łamania praw przez jakiekolwiek kryptoreligie, a z drugiej, by nie ulegać niezdrowym psychozom i nie dać się wciągnąć w „święte wojny” końca dwudziestego wieku. [w górę]

ZADANIA PAŃSTWA

Czy państwo powinno się zajmować problematyką nowych ruchów religijnych? Oczywiście. Państwo z natury rzeczy powinno zajmować się wszystkimi zjawiskami społecznymi, zwłaszcza nowymi, które mogłyby zagrażać porządkowi publicznemu i naruszać prawo, i to bez względu na to, czy jego sprawcą będą jednostki czy zespoły ludzkie, Kościoły czy inne znane związki wyznaniowe, albo jakiekolwiek grupy społeczne.

Jeśliby niektóre nowe ruchy religijne, a szczególnie kryptoreligijne, dopuszczały się czynów przestępczych, to państwo z urzędu musiałoby się nimi zająć, podobnie jak w każdym innym przypadku naruszania norm prawnych. Jeśliby więc pewne grupy społeczne o charakterze religijnym zabraniały na przykład posyłania dzieci do szkoły lub pragnęłyby praktykować poligamiczne czy poliandryczne komuny rodzinne, albo nie zaspokajać podstawowych potrzeb dziecka lub prowadzić pasożytniczy i narkomański tryb życia, a tym bardziej uprawiać satanistyczne praktyki, i to w imię jakiejś ideologii religijnej czy parareligijnej, to państwo musiałoby wkraczać w tego rodzaju sytuację, podobnie jak czyni to w przypadku subkultur pijackich, narkomańskich, sutenerskich, gangów przestępczych.

Jeśli natomiast nowe ruchy religijne nie przekraczają granic prawa, stanowiącego pewne konieczne minimum moralności społecznej, zwłaszcza prawa karnego (które jest właśnie takim prawem „nieprzekraczalnych granic”, jak zwykł mówić znakomity polski jurysta, profesor Władysław Wolter), a tylko wyznają i praktykują odmienne od większości religijnych zasady wiary i życia, to nie tylko organy państwowe, ale także nikt inny nie powinien ich nękać czy ingerować w ich praktyki. Wręcz przeciwnie, należy chronić tego rodzaju ugrupowania przed fanatyzmami różnego autoramentu czy współczesnymi „inkwizytorami” pragnącymi inicjować nowe „polowania na czarownice” albo rozhisteryzowanymi czy sfanatyzowanymi grupami czcicieli „tradycyjnych” bogów.

Źle by się zresztą działo, gdyby państwo nękało nowe ruchy religijne pod wpływem propagandy czy psychozy niektórych ośrodków religijno-społecznych czy sensacyjnej prasy piętnujących je jako „sekty”. Byłby to typowy przykład średniowiecznych praktyk, gdy wyroki w sprawach wiary wydawały sądy kościelne, a wykonywały je władze świeckie. W tego rodzaju sytuacjach rola państwa sprowadzałaby się do funkcji „bracchium saeculare” czynników religijnych. Mielibyśmy wówczas do czynienia z typowym obrazem państwa wyznaniowego, to jest połączeniem Kościołów i państwa, „tronu i ołtarza”, jak również nadużywaniem władzy świeckiej do egzekwowania pod przymusem prawa praktyk z dziedziny kościelnego dogmatu. Do problematyki więc nowych ruchów religijnych, określanych przez pewne ośrodki jako tak zwane „sekty”, państwo — i w ogóle społeczeństwo — powinno podchodzić z dużym sceptycyzmem i rozwagą. [w górę]

KOŚCIOŁY A NOWE RUCHY RELIGIJNE

Problem nowych ruchów religijnych jest problemem przede wszystkim współczesnych Kościołów. To one i ich wierni narażeni są w pierwszym rzędzie na odmienność i niektóre atrakcyjne oferty życia prezentowane przez różne nowe ruchy religijne. Ruchy te nie są sektami w tym sensie, jakoby wyodrębniały się z Kościołów macierzystych, bo tego rodzaju zjawiska nie występują, ale mogą one wystawiać te środowiska na swoiste pokusy ze strony własnych propozycji doktrynalnych i sposobów bycia, jak również z tych środowisk, w jakimś stopniu pozyskiwać swych adherentów. W takiej sytuacji Kościoły mogą się czuć zagrożone w swym stanie posiadania i stąd różnego rodzaju reakcje. Szczególnie bolesne mogą być odczucia duchownych, gdy stwierdzają, że niektórzy wyznawcy opuszczają ich Kościoły, albo rodziców, gdy dzieci, nawet pełnoletnie, łączą się z nowymi ruchami religijnymi. Jest rzeczą zrozumiałą, że Kościoły w poczuciu tego rodzaju zagrożeń mają prawo, a nawet kanoniczną powinność, obrony swych substancji kościelnych i nikt nie może im tego zabronić. Czy jednak należy stosować środki radykalne przekraczające ideały tolerancji, wolności religijnej i kultury?

Z punktu widzenia zasad tolerancji krytyka religii i instytucji kościelnych oraz innych kierunków filozoficznych, w tym także krytyka postaw i nauk nowych ruchów religijnych, jest możliwa oraz prawnie i moralnie dopuszczalna, choć w zasadzie w cywilizowanym państwie powinna być pełna umiaru, ale w żadnym przypadku nie powinna przekraczać określonych granic. W pluralistycznym społeczeństwie kontrowersje światopoglądowe i doktrynalne są zjawiskiem normalnym i nie można ich zakazać. Zarazem jednak każdy obywatel ma prawo bronić swoich przekonań i stawać w obronie swej wiary i wiary swych nieletnich dzieci. Nie należy jednak sięgać do radykalnych środków minionych epok, środków „gorących”, mogących stanowić samo w sobie naruszenie prawa, a już w żadnym przypadku nie powinno się posługiwać różnymi formami fizycznego i psychicznego przymusu, łamania sumień ludzkich i eksterminacji, obrażania cudzych uczuć religijnych. Wyznaniowe ośrodki zwalczania nowych ruchów religijnych, podobnie zresztą jak zajmujące się tymi kwestiami środki społecznego przekazu, nie powinny stosować zwłaszcza trzech metod postępowania:

— metody obelg,
— metody dezinformacji,
— metody radykalizmu społecznego.

Jeśli nawet krytyka cudzych poglądów jest — z punktu widzenia współczesnych zasad tolerancji — dopuszczalna, to nikomu nie wolno lżyć i wyszydzać cudzych przekonań religijnych oraz ich form kultowych, ani też obrażać uczuć religijnych bliźnich przez stosowanie wyzwisk czy terminów ubliżających godności człowieka, gdyż są to już zniesławienia, oszczerstwa i zniewagi, a więc przestępstwa kryminalne przeciwko czci. Do takich wyzwisk należy bez wątpienia — na naszym polskim gruncie religijnym — na przykład słowo „sekta”, odżegnujące od wiary i czci. [w górę]

„Prawdziwe jednak ruchy religijne należy otaczać właściwym szacunkiem i chronić je, bo wszelkie religie mogą wnosić w naszą rzeczywistość cenne wartości etyczne i ubogacić życie społeczne, a ideał wolności mierzy się nie wolnością większości religijnych, które same sobie dają radę, lecz wolnością mniejszości religijnych, które potrzebują pomocy”.

Nie wolno także wprowadzać społeczeństwa w błąd w kwestii działalności nowych ruchów religijnych przez przypisywanie im znamion, okoliczności i faktów, które następnie stugębna plotka przekształca w upiory. Informacja jest wskazana, ale uczciwa i rzetelna. Bardzo często jednak zdarza się, że przedstawiciele niektórych ośrodków walki z nowymi ruchami religijnymi posługują się dezinformacją. W ferworze swego dzieła zohydzają przeciwnika do ostanich granic, nie pozostawiając na nim suchej nitki. Z łatwością również dochodzi do uogólnień nieprawidłowości, jakie by mogły się pojawić w jednym ruchu religijnym czy wśród niektórych jego jednostek, na całość i wszystkie ruchy religijne. Przy tej okazji przypisuje się — paradoksalnie — nowym ruchom religijnym (tak zwanym „sektom”) znamiona, które z powodzeniem można by zastosować do własnych wspólnot eklezjalnych. Niebezpieczeństwo dużej aktywności antysekciarskiej polega jeszcze na tym, że w zapale „świętych” oburzeń wrzuca się, jakby do jednego worka „sekt”, inne wspólnoty kościelne, powodując w opinii publicznej zamęt myślowy, siejąc przy tym ducha niezgody, agresji i podziałów, nienawiści i dyskryminacji, jak również wzniecając waśnie na tle religijnym, zakłócając spokój społeczny i radykalizując nastroje społeczne.

Jako przykład można by przytoczyć książkę pod tytułem „Kościół i sekty”, która już w samym tytule sugeruje, że istnieje tylko jeden Kościół, wszystko zaś, co znajduje się poza nim, to sekty. W książce dokonano co prawda pewnej dyferencjacji (zróżnicowania) i wskazano, że oprócz największego Kościoła istnieją jeszcze inne Kościoły, ale stwierdzono zarazem, że występują pewne wspólnoty religijne, które choć nazywają się Kościołami, to jednak Kościołami nie są. W ten sposób przeprowadzono swoistą wiwisekcję na żywym organizmie współczesnego chrystianizmu, a dezinformacja ta odbija się bardzo nieprzyjemnym echem w różnych miejscach kraju, burząc pokój, siejąc uprzedzenia i nienawiść oraz powodując wiele przykrości i cierpień, między innymi wśród młodzieży szkolnej, bo książka stała się podręcznikiem katechetycznym.

Na szczęście takie konfrontacyjne książki należą do zjawisk odosobnionych. W przeciwieństwie do tego rodzaju obraźliwych dezinformacji należy z satysfakcją odnotować znakomite dzieło religiologiczne, wydane przez profesorów i uczonych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, pod tytułem „Ku chrześcijaństwu jutra”, w którym przedstawiono w sposób obiektywny i autentyczny — i w duchu ekumenicznym — pełną informację o współczesnych wyznaniach. Do takich dzieł należy także książka profesora Karola Karskiego pod tytułem „Symbolika. Zarys wiedzy o Kościołach i wspólnotach chrześcijańskich”, wydana przez Chrześcijańską Akademię Teologiczną w Warszawie, oraz książka pod tytułem „ABC chrześcijanina”, wydana przez Verbinum.

Nie należy wreszcie w zwalczaniu nowych ruchów religijnych ulegać jakimkolwiek radykalizmom społecznym, a tym bardziej odwoływać się do władz świeckich, chyba że występują ewidentne przejawy naruszania prawa. Władze państwowe nie powinny z kolei dać się wciągnąć w sprawy wewnątrzkościelne i międzywyznaniowe, lecz wręcz przeciwnie powinny raczej brać w obronę mniejszości wyznaniowe przed mogącymi się pojawić różnymi formami ksenofobii i dyskryminacyjnych działań niektórych środowisk wyznaniowych większości. To samo powinny czynić środki masowego przekazu. Mniejszości wyznaniowe wszak, to jest wszelkie jednostki, grupy i ruchy religijne, podobnie jak i większości wyznaniowe, działają legalnie, i jeśli nie przekraczają prawa, to korzystają w państwie demokratycznym z natury rzeczy z ustawowych wolności sumienia i wyznania, i jest to ich osobiste i podmiotowe uprawnienie, które powinno być — z mocy tego samego prawa — respektowane przez wszystkich. [w górę]

TERMIN „SEKTA” JEST NIEMORALNY

W państwie polskim, nowoczesnym i cywilizowanym, termin „sekta” nie powinien być nadużywany, ale także nie powinien być w ogóle używany. Termin ten bowiem powstał w czasach dawnych na gruncie religijnym i ma konotacje wybitnie religijne. Posiada charakter wartościujący ujemnie, pejoratywny i obraźliwy. W tym sensie środowiska kulturalne i naukowe, a także władze świeckie oraz środki społecznej informacji, w ogóle nie powinny posługiwać się tym obraźliwym terminem, gdyż wywodzi się on z czasów walk i kontrowersji religijnych oraz niesie ze sobą echo dawnych epok i metod zwalczania przeciwników religijnych. W słowo „sekta” wpisane są takie pojęcia jak „herezja”, „schizma”, „odszczepieństwo”, „potępienie” i „klątwa”, „pogarda” i „dyskryminacja”, a obecnie także „przestępstwo” i „zbrodnia”, zatem wszystko to, co najgorsze i najohydniejsze, coś, przed czym należy stronić, i czego trzeba się strzec pod groźbą kar doczesnych oraz ognia piekielnego. Jest terminem hańbiącym w opinii publicznej i w stosunkach społecznych. Niektóre zlaicyzowane koła uważają wprost, że „pachnie” kruchtą. Jeśli więc ktoś nie chce występować w strojach współczesnego fanatyzmu religijnego, to nie powinien tego słowa nadużywać czy wręcz słowem tym się posługiwać.

Są opinie, że słowo „sekta” ma również znaczenie socjologiczne. Tak jest na przykład na Zachodzie. Należy jednak pamiętać, że tam słowo to nigdy nie stało się tak radykalnym orężem walki religijnej, jak na przykład w Polsce minionych epok. Dlatego też, jeśli nawet na Zachodzie, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, gdzie w ogóle nie było walk religijnych, funkcjonuje socjologiczne pojęcie słowa „sekta”, to w Polsce nie funkcjonuje ono w takim charakterze. Tutaj nadal posiada znaczenie konfesyjne i ma sens wybitnie ujemny, jako dawny, ciężki i niezwykle rażący oręż walki z herezją. Słowo jest krótkie i dosadne, i gdyby nie owe religijne, wartościujące i instrumentalnie ujemne konotacje, to można by go używać w sensie socjologicznym. Jednakże właśnie przez wzgląd na swe religijne zabarwienie, należy je — na naszym gruncie polskim i na użytek publiczny — zastąpić innymi terminami, nie takimi może pojęciowo zwartymi, ale za to bardziej cywilizowanymi, choćby w rodzaju „nowe ruchy religijne” czy „ruchy alternatywne”, albo wprost ugrupowania i tym podobne, wśród których mogą pojawić się niepożądane ruchy „kryptoreligijne”, albo „kulty quasi religijne”. W każdym bądź razie w świeckim nurcie życia publicznego należy zaprzestać posługiwania się terminem proweniencji religijnej, należącym do arsenałów wyznaniowych, stanowiącym ciężki oręż dziejowych walk religijnych. Należy również zaniechać posługiwania się tym terminem w stosunkach międzywyznaniowych, bo jest on — na tle współczesnego ekumenizmu — wielce niemoralny.

Z szacunkiem wspominamy soborowy dekret o ekumenizmie, nawołujący do cywilizowania stosunków międzykościelnych i zaprzestania wszelkich terminów obraźliwych i raniących bliźnich, „usunięcia słów, opinii i czynów, które by w świetle sprawiedliwości i prawdy nie odpowiadały rzeczywistemu stanowi” (DE, 4). To stwierdzenie soborowe stało się wielce dobroczynne w wielu przypadkach. Z uznaniem również należy wspomnieć Jana Pawła II, polskiego papieża, jako jedynego w swoim rodzaju rzecznika tolerancji, wolności sumienia i wyznania, oraz ekumenizmu, a także orędzie polskich biskupów na oenzetowski rok tolerancji religijnej 1995. W przeciwieństwie do tego, tylko w kategoriach zachodniego socjologizmu można zrozumieć instrukcję Kongregacji Doktryny Wiary z roku 1985 o „sektach i nowych ruchach religijnych”, która stwierdza co prawda, że słowo „sekta” może mieć znaczenie ujemne, ale nie zakazuje używania go. Podobnie w kategoriach zachodnioeuropejskiego socjologizmu trzeba rozumieć użycie słowa „sekta” przez Radę Europy (z roku 1992). [w górę]

Niemniej jednak z ubolewaniem trzeba odnotować, że słowo to jest często bardzo nadużywane, że ponownie znalazło się — bez uwzględnienia polskich uwarunkowań historycznych — w arsenale walki z nowymi (a przy tej okazji i z niektórymi starymi) ruchami religijnymi i Kościołami w naszym kraju, że tym sposobem odkopano poniekąd stary topór wojenny z dawnych epok walk religijnych, a wielu współczesnym apologetom i gorliwcom dostarczono oręża niekulturalnego i nieekumenicznego, obrażającego bliźnich. Nie wahają się nim nawet posługiwać niektórzy teolodzy, ludzie nauki i kultury, uważając, że skoro termin ten, choć o wydźwięku ujemnym, posiada wysoką aprobatę, to — w myśl zasady „Roma lacuta, causa finita” — sprawa jest zamknięta i nic nie stoi na przeszkodzie w swobodnym posługiwaniu się tym obraźliwym terminem również w naszej polskiej rzeczywistości historycznej. Jest to jednak zasadniczy błąd metodologiczny. Czy można się dziwić, że w takiej konfiguracji spraw musiała nasilić się w Polsce niebezpieczna nagonka antysekciarska, która w niektórych kręgach przekształca się wręcz w swoistą psychozę i histerię, łamiącą wszelkie zasady tolerancji religijnej oraz wolności religii i przekonań? Czy nie stać nas na obiektywizm, spokój i kulturę, na dostrzeganie wszelkich, a nie tylko niektórych, przejawów patologii związanych z szeroko pojętą problematyką nowych ruchów religijnych? Czy nie czas, aby spojrzeć na zagadnienie w kategoriach tradycyjnej polskiej tolerancji religijnej i miłości chrześcijańskiej? Czy Kościoły nie powinny bardziej zająć się organiczną pracą duszpasterską, będącą najlepszym antidotum na wszelkie zagrożenia niesione z zewnątrz, niż wytaczać oręże minionych i nie zawsze najchlubniejszych epok?

ZAKOŃCZENIE

Współczesność polska to czasy demokracji, pluralizmu społeczno-politycznego i wyznaniowego oraz wolności religijnej, jak również równouprawnienia Kościołów i innych związków wyznaniowych. To również czasy Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, a także soborowej deklaracji o wolności religijnej.

Skoro przyjęliśmy wysokie i wzniosłe zasady ideowe współczesnych państw cywilizowanych świata, dotyczące wolności myśli, sumienia i religii, to trzeba stwarzać dogodne warunki rozwoju również dla nowych ruchów religijnych, zwłaszcza jeżeli są to nowe ruchy religijne, a nie pseudoreligijne lub kryptoreligijne, mogące nadużywać dobrodziejstw wolności religijnej dla celów niereligijnych czy wręcz przestępczych. Prawdziwe jednak ruchy religijne należy otaczać właściwym szacunkiem i chronić je, bo wszelkie religie mogą wnosić w naszą rzeczywistość cenne wartości etyczne i ubogacić życie społeczne, a ideał wolności mierzy się nie wolnością większości religijnych, które same sobie dają radę, lecz wolnością mniejszości religijnych, które potrzebują pomocy.

Należy wreszcie dążyć — zgodnie zresztą z deklaracją ONZ z roku 1981 — do eliminowania z życia społecznego wszelkich patologii, w tym także wszelkich form nietolerancji i dyskryminacji z powodu religii i przekonań.

 
  

[w górę]

  
 

główna | pastor | lekarz | zielarz | rodzina | uzależnienia | kuchnia | sklep
radio
| tematy | książki | czytelnia | modlitwa | infoBiblia | pytania | studia | SMS-y
teksty | historia | księga gości | tapety | ułatwienia | technikalia | e-Biblia | lekcje
do pobrania
| mapa | szukaj | autorzy | nota prawna | zmiany | wyjście

 
 
 

© 1999-2003 NADZIEJA.PL Sp. z o.o. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Bank: BPH PBK VI/O w Warszawie, PLN: 11 1060 0076 0000 3200 0074 4691
Bank Swift ref. BPH KPL PK