|
Mało kto
uświadamia sobie, że początki najważniejszego obrządku Kościoła
Rzymskokatolickiego, jakim jest Eucharystia, sięgają tak odległej
przeszłości jak ostatnie dni pobytu narodu izraelskiego w niewoli
egipskiej (około 1450 roku przed Chrystusem). Wydarzenia, które miały
miejsce w tych przełomowych dla Izraela dniach, zostały upamiętnione w
żydowskim święcie Paschy. Pierwsze instrukcje, odnoszące się do tego
święta, znajdujemy w dwunastym rozdziale 2 Księgi Mojżeszowej. Tutaj
dowiadujemy się, że pierwszego miesiąca (nisan) dziesiątego dnia
każda rodzina miała wziąć sobie baranka bez skazy i przechowywać go do
dnia czternastego tego miesiąca. W tym dniu należało go zabić, a jego
krwią pomazać odrzwia i nadproża domów, w których miano go spożyć. Była to
ofiara paschalna, od hebrajskiego słowa pesach, co znaczy „ominąć”.
Bowiem o zmierzchu tego dnia między domostwami egipskimi miał przejść
anioł, by zabić wszystkich pierworodnych w domach, w których nadproża nie
będą pomazane krwią baranka.
Od tego
czasu obrzęd ten miał być, zgodnie z zaleceniem Mojżesza, przestrzegany na
wieki (patrz
2
MOJŻ. 12,24). Jak czytamy w ewangeliach, Jezus, aby być w
zgodzie z tym postanowieniem, gdy nadszedł ten dzień świąteczny, wysłał
Piotra i Jana, żeby przygotowali wieczerzę paschalną (patrz
ŁUK. 22,8).
Następnie, „gdy nadeszła pora, zajął miejsce przy stole, a apostołowie z
nim”, a potem „wziąwszy kielich, i podziękowawszy [gr. eucharistesas],
rzekł: Weźcie go i rozdzielcie między sobą (...). I wziąwszy chleb, i
podziękowawszy [eucharistesas], łamał i dawał im, mówiąc: To jest ciało
moje, które się za was daje; to czyńcie na pamiątkę moją”
ŁUK.
22,14.17.19.
Była to wieczorna, świąteczna wieczerza, podczas której jedzono chleb (bez
zakwasu) i mięso z baranka oraz pito napój z owocu winorośli. Ewangelista
Łukasz sprawozdaje, że Pan polecił: „To czyńcie na pamiątkę moją”.
Spotkanie paschalne po wniebowstąpieniu Chrystusa nabiera cech
upamiętniających śmierć Chrystusa, a także ostatnią wieczerzę, którą
spożył ze wszystkimi uczniami. Po wniebowstąpieniu spotkania te były nadal
praktykowane. W Dziejach Apostolskich czytamy, że pierwsi chrześcijanie
„codziennie (...) jednomyślnie uczęszczali do świątyni, a łamiąc chleb po
domach, przyjmowali pokarm z weselem i w prostocie serca”
DZ. AP.
2,46.
Charakter tych pierwszych wspólnych posiłków szybko uległ zniekształceniu.
Kilkadziesiąt lat później apostoł Paweł napisał list do zboru w Koryncie,
z którego dowiadujemy się, jak bardzo się one zmieniły. Nie odbywały się
już w jedności, weselu ani w prostocie serca. Po słowach nagany Paweł
przypomina, jak wyglądało to ostatnie spotkanie paschalne ich Pana.
Przypominając, jaki jest cel tych wspólnych posiłków, dodaje też słowa
ostrzeżenia, że „ktokolwiek by jadł chleb i pił z kielicha Pańskiego
niegodnie, winien będzie ciała i krwi Pańskiej”
1
KOR. 11,27.
[]
OKRES
STAROŻYTNY
W jednym z
najstarszych pism, poza nowotestamentowymi (początek drugiego wieku po
Chrystusie), jakim jest „Didache”, jest również relacja o takich
wieczerzach. I tutaj znajdujemy napomnienie, aby na takie spotkania nie
przychodzić tylko po to, by spożyć wspólny posiłek — łamać chleb i składać
podziękowanie Bogu. Niechaj nikt nie bierze udziału w takim zgromadzeniu —
pisze autor „Didache” — jeżeli prowadzi spór ze swoim bratem. Zgoda miała
być warunkiem udziału w tym spotkaniu. W tym czasie coraz częściej
ostatnią wieczerzę nazywa się „Eucharystią” (dziękczynieniem), a Justyn
żyjący około 150 roku nazywa ją „ofiarą”. Ciekawa to postać. Żądny wiedzy,
szukał jej u filozofów różnych kierunków. Przyswajał sobie wiedzę
pitagorejczyków, perypatetyków, zgłębiał idee Platona. Na koniec
zafascynował się poglądami chrześcijan, których poglądu stał się pierwszym
obrońcą przed zarzutami stawianymi przez wykształconych pogan. Jak pisze
historyk Euzebiusz, w płaszczu filozofa przemierzał liczne kraje, by
wreszcie założyć w Rzymie własną szkołę i tutaj się osiedlić. W mieście
tym spotkała go też męczeńska śmierć, prawdopodobnie za sprawą innego
filozofa, Krescenta, jego wielkiego przeciwnika. Umiera jako
chrześcijanin.
Justyn, zwany Męczennikiem, daje nam pełniejszy opis nabożeństwa
chrześcijańskiego, które składało się z czytania pism apostolskich lub
prorockich, kazania, modlitwy za wszystkich, w jakimkolwiek znajdują się
miejscu, by otrzymali łaskę pełnienia w życiu dobrych uczynków i
przestrzegania przykazań, a w końcu dostąpili zbawienia. Po takiej
modlitwie przynoszono wino zmieszane z wodą i chleb. Wówczas
przewodniczący zgromadzenia składał modlitwę dziękczynną, a następnie
diakoni rozdzielali chleb i wino. Pisarz ten także w „Dialogu z Żydem Tryfonem” daje wyjaśnienie tych czynności, jednocześnie nazywając
Wieczerzę Pańską „ofiarą”. Określenie to spowodowało w późniejszym czasie
sporo zamieszania w chrześcijaństwie.
„Także
ofiara mąki pszennej w kulcie żydowskim, jaką według tradycji składano za
oczyszczenie z trądu, była wyobrażeniem chleba eucharystycznego. Otóż,
Jezus Chrystus, Pan nasz, przykazał go sprawować na pamiątkę męki, jaką
wycierpiał za ludzi, których dusze zostały oczyszczone z wszelkiego zła. A
również mamy Bogu dzięki składać za to, że dla człowieka stworzył świat z
wszystkim, co się na nim znajduje, za to, że nas uwolnił od złego, w
którym byliśmy pogrążeni. (...) modlitwa i dziękczynienie są jedyną i
doskonałą, i przyjemną Bogu ofiarą” (Dialog z Żydem Tryfonem 41,1, w:
Pisma Ojców Kościoła, Poznań 1926, tłumaczenie A. Lisiecki).
Jakkolwiek
używa on słowa „ofiara”, na które w przyszłości będą się powoływać
zwolennicy ofiary eucharystycznej, to nie nadaje on temu słowu znaczenia
takiego, jakie mu się współcześnie nadaje. Pamiętajmy, że również apostoł
Paweł używa tego określenia w Liście do Rzymian: „abyście składali ciała
swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu”
RZYM. 12,1.
Nie było problemu „Wieczerzy Pańskiej” w okresie starożytnym Kościoła.
Słowa „oto ciało moje”, których interpretacja stała się kością niezgody
wśród chrześcijan w wiekach średnich i w okresie reformacji, nie były
przedmiotem debat pierwszych soborów ekumenicznych. Nie nadawano tym
słowom dosłownego znaczenia. Również Augustyn (zmarł w 430 roku po
Chrystusie), najwybitniejszy teolog i najbardziej znaczący filozof spośród
tak zwanych Ojców Kościoła, nadaje tym słowom znaczenie symboliczne. I
chociaż w jego pismach pojawia się również termin „ofiara”, to jednak nie
nadaje on temu słowu znaczenia, jakie otrzymało osiemset lat później.
Znawcy jego teologii stwierdzają też, że nie wypowiada się on na temat
przeistoczenia i stałej obecności Chrystusa pod konsekrowanymi postaciami
chleba i wina. Można sądzić, że wypowiedzi Chrystusa podczas Wieczerzy
Pańskiej nadaje charakter symboliczny. Tak więc Kościół starożytny nie
wypracował jednolitego poglądu na temat Wieczerzy Pańskiej. []
ŚREDNIOWIECZE
W IX wieku
dwóch mnichów wyraziło publicznie swe poglądy na temat Wieczerzy Pańskiej.
Ich wypowiedzi sprawiły, że powrócono do tego tematu, rozpoczął się spór o
rzeczywistą czy też symboliczną obecność Chrystusa w chlebie i winie.
Paschaziusz Radbertus, opat w Corbie (zmarły w 865 roku), i Ratramnus
(zmarły w 875 roku) wystąpili z przeciwstawnymi poglądami na temat
Wieczerzy Pańskiej nazywanej przeważnie „Eucharystią”. Nie był to okres
rozkwitu myśli teologicznej, lecz czasy, gdy ludzie potrzebowali cudów.
Coraz powszechniejszym stawał się pogląd, że w elementach Wieczerzy
Pańskiej podczas poświęcenia następuje pewna zmiana, stają się one czymś
innym.
Radbertus
jest tym, który po raz pierwszy próbuje stworzyć doktrynę o Wieczerzy
Pańskiej, uwzględniając szerzące się wyobrażenie o tym obrządku. Wyznawał
pogląd, że Eucharystia daje nam Chrystusa zmartwychwstałego i że sakrament
ten jest prawdziwym ciałem żyjącego Jezusa. „Ciało Chrystusa, przenikając
duchowo w nasze, staje się ciałem przemieniającym tak, by substancja
Chrystusa znalazła się w naszym ciele, podobnie jak oczywiste jest, że On
w swojej boskości przyjął naszą substancję”. Na innym miejscu pisze:
„Jeżeli życie jest w tym sakramencie, to jest on prawdziwym Ciałem, jest
krwią, w której w pełni prawdy zawiera się życie, trwające wiecznie”.
Innego
zdania był Ratramnus, który na pytanie postawione przez króla Franków,
Karola Łysego, co właściwie się bierze do ust podczas Wieczerzy Pańskiej,
napisał, że Eucharystia jest jedynie ciałem sakramentalnym, wyobrażonym,
które jest dla nas jedynie duchowym pokarmem w wierze. Nie ma tutaj
rzeczywistego ciała, pojmowanego zmysłowo, ale jest ono obecne duchowo.
Do
rozważania tego samego zagadnienia powrócono po dwustu latach. W tym
okresie w dalszym ciągu utrwalał się pogląd o cudowności zjawisk
zachodzących podczas Wieczerzy Pańskiej. Przeciwko tym poglądom
wypowiedział się, świetnie jak na owe czasy wykształcony, Berengariusz,
znany dialektyk, archidiakon z Tours. Nawiązując do rozumienia Eucharystii
przez Augustyna i wspomnianego Ratramnusa, potwierdził, że w czasie
Wieczerzy Pańskiej Chrystus jest obecny tylko duchowo. Jego wypowiedź
spotkała się z ostrym sprzeciwem wywodzącej się
z kręgów kluniackich hierarchii kościelnej. Były to bowiem czasy reform
Kościoła; postawienia na religijność ludową, ascetyczną, obfitą w
ceremonie. Były to czasy, kiedy rozpoczęto walkę o dominację władzy
papieskiej.
Ówczesny papież Leon IX wysyła do Francji Hildebranda,
przyszłego papieża Grzegorza VII, aby przeprowadził śledztwo w sprawie,
jak to określono, herezji Berengariusza. Sprawca zamieszania zmuszony
został do podpisania formuły, wypracowanej przez synod rzymski w roku
1059, która przeciwstawia się dotychczasowej koncepcji sakramentalnej,
symbolicznej. Jest w niej mowa o realnej obecności Chrystusa: „Chleb i
wino po konsekracji nie są tylko sakramentem, lecz również prawdziwym
Ciałem i Krwią Chrystusa, który w sposób namacalny, nie jedynie
sakramentalny, naprawdę dotykają ręce kapłanów i łamią oraz kruszą zęby
wiernych” (A. Bober, Światła Ekumeny, w: Antologia patrystyczna, Kraków
1965). Problem nie był do końca rozwiązany. []
W 1079 roku,
na synodzie rzymskim, podpisuje Berengariusz inną przysięgę: „Ja,
Berengariusz, sercem wierzę i ustami wyznaję, że chleb i wino, które są na
ołtarzu, przez tajemnicę świętej modlitwy i przez słowo Zbawiciela naszego
substancjonalnie zostają przemienione w prawdziwe, właściwe i ożywiające
Ciało oraz Krew Jezusa Chrystusa, Pana naszego, i że po konsekracji są
prawdziwym Ciałem Chrystusowym, które zrodzone z Dziewicy i ofiarowane dla
zbawienia świata — wisiało na krzyżu, oraz zajmuje miejsce po prawicy
Ojca, i prawdziwą Krwią Chrystusa, która z boku Jego wypłynęła. Ta
obecność jest nie tylko symboliczna i przez moc sakramentu, ale we
właściwościach natury i prawdziwości substancji” (Breviarum Fidei, oprac.
J. M. Szymusiak, Księgarnia św. Wojciecha 1964, s. 471-472).
W przysiędze
tej pojawia się pojęcie „substancjonalna przemiana”. Wprowadzone tu
pojęcie substancji w pewnym sensie miało tonować zbyt cielesne rozumienie
Eucharystii. Ostatecznie taka koncepcja pojmowania Wieczerzy Pańskiej
przyjęła się w Kościele Rzymskokatolickim.
Jak należy
rozumieć pojęcie „substancji”, wyjaśnia żyjący w tym czasie Tomasz z
Akwinu, współtwórca wielu katolickich dogmatów. W swym podstawowym dziele
„Suma Teologiczna”, w zagadnieniu 76, zatytułowanym „Realizacja istnienia
Chrystusa w Sakramencie Eucharystii”, art. 7, pisze tak: „Ciało Chrystusa,
jak wiemy, jest na modłę substancji. Substancja zaś jako taka nie może być
widziana oczami, nie podpada pod żaden zmysł, jest nie wyobrażalna. Można
ją ująć tylko przy pomocy intelektu, którego przedmiotem — jak czytamy —
jest istota danej rzeczy. I dlatego — ściśle biorąc — Ciało Chrystusa w
swym bytowaniu eucharystycznym nie może być ujęte ani przez zmysły, ani
przez wyobraźnię. Może być uchwycone wyłącznie przez intelekt, zwany
»okiem ducha«. Różne intelekty ujmują ją w różny sposób, Chrystus istnieje
w sakramencie Eucharystii w sposób na wskroś nadprzyrodzony, jest więc
dostępny dla umysłu nadprzyrodzonego. Z istoty swojej ogląda go umysł
Boży, a w następstwie aniołowie i ludzie o intelekcie przemienionym przez
chwałę...”
Zwołany
przez Innocentego III, czwarty sobór laterański w 1215 roku w pełni
akceptuje naukę o realnej obecności Chrystusa w Wieczerzy Pańskiej oraz o
„istotowym przeistoczeniu chleba i wina
w ciało i krew Chrystusa”.
Pełną
wykładnię powstającej doktryny o transsubstancjacji, czyli przemianie
substancji, dał wspomniany Tomasz z Akwinu. Nauka ta na stałe przeszła do
Kościoła Rzymskokatolickiego. Zatwierdzona została przez najbardziej
znaczący dla współczesnej dogmatyki sobór katolicki, a mianowicie przez
sobór w Trydencie. W roku 1551 na trzynastej sesji tego soboru
zdefiniowano naukę o Eucharystii. Stwierdzono, że w Eucharystii jest w
pełni obecny Chrystus, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek. Obecny jest On
prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie, pod postacią widzialnych
elementów... Przez konsekrację dokonuje się przemiana najgłębszej
rzeczywistości (substancji) chleba i wina w najgłębszą rzeczywistość
(substancję) Ciała i Krwi Chrystusa; przemiana ta została nazwana
„transsubstancjacją”. Nauka ta znalazła się następnie w kanonach wiary II
Soboru Watykańskiego (patrz paragraf 47. Konstytucji o liturgii świętej).
„Zbawiciel nasz podczas Ostatniej Wieczerzy, tej nocy, kiedy został
wydany, ustanowił Eucharystyczną Ofiarę Ciała i Krwi swojej, aby w niej na
całe wieki, aż do swego przyjścia, utrwalić Ofiarę Krzyża i tak umiłowanej
Oblubienicy Kościołowi powierzyć pamiątkę swej Męki i Zmartwychwstania:
sakrament miłosierdzia, znak jedności, węzeł miłości, ucztę paschalną, w
której pożywamy Chrystusa, w której dusza napełnia się łaską i otrzymuje
zadatek przyszłej chwały”. []
PROTESTANCKIE ROZUMIENIE WIECZERZY PAŃSKIEJ
Kościoły
protestanckie odrzuciły naukę o ofierze sprawowanej przez kapłana. Nie ma
uwielbienia hostii, oddawania jej boskiej czci ani też nauki o
transsubstancjacji, chociaż w tej ostatniej kwestii brak im jest
jednomyślności.
Kościół
Ewangelicko-Augsburski naucza, że w Wieczerzy Pańskiej ciało i krew są
prawdziwie obecne i udzielane spożywającym. „Sposób łączenia chleba i
wina, które nie zmieniają swej fizycznej substancji (konsubstancjacja), z
ciałem i krwią Chrystusa jest niepojęty, tak jak niepojęte jest złączenie
dwu natur w osobie Zbawiciela”. „Chrystus jest obecny w konsekrowanym
chlebie jak wysoka temperatura w rozgrzanym do czerwoności chlebie”.
Inaczej
pojmuje Wieczerzę Pańską większość Kościołów protestanckich, które wywodzą
się z kierunku ewangelicko-reformowanego. Jeden z współtwórców tego
Kościoła, Zwingli, słowom ustanowienia: „To jest ciało moje” nadawał sens:
„To znaczy ciało moje”. Eucharystię uważał jako posiłek spożywany na
pamiątkę, w którym duchowo obecny jest Chrystus.
Poglądy
Kalwina na ten obrządek znalazły odbicie między innymi w Katechizmie
Heidelberskim, w którym znajdujemy takie oto słowa: „Czy chleb i wino
stają się rzeczywistym ciałem i krwią Jezusa Chrystusa? Nie. Jak podczas
Chrztu woda nie zmieniła się w krew Jezusa Chrystusa i sama nie oczyszcza
nas z grzechu, lecz pozostaje jedynie znakiem i zapewnieniem danym nam od
Boga, tak i chleb poświęcony podczas Wieczerzy nie staje się ciałem
Chrystusa, chociaż zgodnie z naturą sakramentów i ich sprawowaniem
nazywany jest ciałem Chrystusowym”.
Oba te nurty protestantyzmu, chociaż różnie pojmują obecność Chrystusa w
chlebie i winie, nadawały temu obrządkowi charakter sakramentalny.
Inaczej ma
się rzecz z tymi Kościołami protestanckimi, które nawiązują do tradycji
radykalnej, anabaptystycznej. Obrządkowi temu nadają jedynie charakter
pamiątki ustanowionej w tym celu, aby uczniowie Chrystusa, łamiąc i spożywając chleb oraz pijąc z kielicha wino, przypominali cierpienia
Jezusa Chrystusa na krzyżu za nasze grzechy.
|
|