|
Jest to
niezwykła, ale prawdziwa historia przedstawiająca ostatnie dni życia ludzi
Adolfa Hitlera oraz ich reakcje na spotkanie z Bożą łaską. Jest
sprawozdaniem opisanym przez człowieka, który w czasie trwania słynnego
procesu w Norymberdze, był kapelanem sądzonych tam zbrodniarzy
hitlerowskich. Nie jest to żadna gloryfikacja nazizmu, ale przykład, co
może uczynić Chrystus z życiem grzesznika.
Arogancki i
snobistyczny, były minister spraw zagranicznych Trzeciej Rzeszy Joachim
von Ribbentrop — nie uczynił najmniejszego wysiłku, aby ukryć swoją
obojętność w chwili, gdy do jego celi wszedł amerykański kapelan.
Ribbentrop był człowiekiem szorstkim w obejściu, nie lubianym nawet przez
swoich kolegów. Zawsze był zaciekłym wrogiem Żydów, uważał ich za
bezwartościową rasę, która zniesławiła się swoimi morderczymi i
złodziejskimi intencjami.
Człowiekiem,
który przyszedł do jego celi, aby z nim porozmawiać był Henry Gerecki —
amerykański kapelan w średnim wieku w randze majora, który został
wyznaczony na duchowego doradcę dla piętnastu ludzi ze sztabu Hitlera,
uznanych za zbrodniarzy wojennych.
Stojąc w
celi Ribbentropa, Gerecki czuł się bardzo niezręcznie, kiedy zapraszał
tego nie lubianego, odpychającego człowieka, do uczestnictwa w
nabożeństwie w kaplicy. Reakcja Ribbentropa na to zaproszenie była taka,
jakiej można było się spodziewać: „Religia to biznes, którego nie traktuję
poważnie” — odpowiedział. Wychodząc z celi, mimo braku zainteresowania ze
strony Ribbentropa, Gerecki zaproponował ponowne odwiedziny.
Gdy
poproszono go, aby został duchowym opiekunem sądzonych zbrodniarzy
wojennych, był bardzo zaskoczony i zakłopotany.
Zastanawiał się jak on — zwykły, skromny kaznodzieja, swego czasu prosty
rolnik, może nawrócić uczniów Adolfa Hitlera? Teraz, gdy wojna się
skończyła, jak najszybciej pragnął powrócić do Ameryki i po latach rozłąki
być razem z żoną i rodziną. Jego trzej synowie szczęśliwie przeżyli wojnę,
więc przyszłość malowała się w jasnych kolorach, a
tu nagle poproszono go, aby odłożył swój powrót i poświęcił się w służbie
najbardziej znienawidzonym i odrażającym ludziom na świecie.
Kiedy
spacerował po Norymberdze, zastanawiał się nad tym, czy przyjąć tę
propozycję. Wszędzie widoczne były ślady śmierci i zniszczenia. To niegdyś
dumne miasto, z fortyfikacjami sięgającymi aż czasów średniowiecza, teraz
było wielkim zburzonym grobem ukrywającym 30 tysięcy martwych ludzi. W
powietrzu czuć było drażniący zapach środków dezynfekcyjnych.
„Miałem
wiele powodów, aby czuć do tych ludzi nienawiść” — opowiadał później
Gerecki — „Byłem więźniem w obozie koncentracyjnym
w Dachau, gdzie moja ręka została umazana ludzką krwią sączącą się przez
ścianę. Mój najstarszy syn, chociaż cudem przeżył, był przez podobnych im
ludziom dosłownie rozrywany. Ale mimo to, po pewnym czasie ci więźniowie
stali się dla mnie nie zbrodniarzami wojennymi, ale po prostu zagubionymi
duszami, którym miałem pomóc. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej
zdecydowałem się czuć nienawiść nie do grzesznika, ale do grzechu, co
więcej, miłować grzesznika”.
Gerecki
postanowił, że za łaską Bożą zaniesie Ewangelię Jezusa Chrystusa tym
znienawidzonym i budzącym strach ludziom. Chociaż po zakończeniu wojny
cały świat mówił o beznadziejnym położeniu tych nazistowskich przywódców,
to Gerecki wiedział, iż przez krzyż Chrystusa przebaczenie jest możliwe do
osiągnięcia dla każdego grzesznika. Jego duchowej opiece powierzono ludzi,
których nazwiska stały się synonimami zła i okrucieństwa, które o mało nie
zmiażdżyło cywilizowanego świata: Rudolf Hess, Wilhelm Keitel, Karl
Döenitz, Joachim von Ribbentrop, Alfred Rosenberg, Fritz Sauckel, Herman
Göring i inni. []
„Byłem
straszliwie przestraszony” — wspominał Gerecki. „Nie miałem pojęcia, co im
powiedzieć, aby to do nich dotarło i to w dodatku po niemiecku?”.
Obojętność Ribbentropa okazała się niczym w porównaniu z szorstkim
zachowaniem się legendarnego Rudolfa Hessa (zmarł on dopiero w 1987 roku w
więzieniu w Spandau w wieku 93 lat).
— „Czy
zechciałby pan wziąć udział w nabożeństwie?” — zapytał pastor w języku
niemieckim.
— „Nie!” — odpowiedział Hess po angielsku. „Będę bardzo zajęty
przygotowaniami do mojej obrony. Jeśli będę miał coś do przemodlenia,
zrobię to tutaj”.
Następną
celę zajmował marszałek III Rzeszy Herman Göring. „Najbardziej obawiałem
się spotkania z tym «kulturalnym» nieobliczalnym egoistą” — wspominał
pastor. Gdy wszedł do celi, ten gruby, zniewieściały, nałogowy narkoman
podskoczył do góry i zasalutował uderzając obcasami.
— „Czy
zechciałby pan wejść i spędzić ze mną trochę czasu?” — powiedział ciepło
Göring. „Słyszałem, że miał nas pan odwiedzić i cieszę się że mogę pana
widzieć.” Göring bardzo sprytnie dobierał słowa pytając o to, jak się ma
rodzina kapelana. Pastorowi wydawało się to wszystko zbyt pięknym, aby
było prawdziwym.
Następny z
więźniów — feldmarszałek III Rzeszy, Wilhelm Keitel, był człowiekiem ślepo
posłusznym i oddanym Hitlerowi, którego uważał za militarnego geniusza.
Czując się jak początkujący kolporter-ewangelista chodzący od drzwi do
drzwi z książkami, Gerecki bardzo pragnął spotkać kogoś, kto
zainteresowałby się Ewangelią.
— „Co pan
czyta?” — zapytał Keitela.
— „Moją Biblię” — odpowiedział łagodnie Keitel. „Wiem z tej księgi, że Bóg
może miłować takiego grzesznika, jak ja.” Gerecki w pierwszej chwili
pomyślał, że Keitel udaje, starając się tylko zrobić na nim dobre
wrażenie. „Ale im dłużej go słuchałem, tym bardziej byłem przekonany, że
był szczery.” Keitel dobrze wiedział, że miał bardzo nikłe szanse na
uniknięcie szubienicy. „Klęknął obok swojego łóżka i przeczytał fragment
Pisma Świętego. Następnie złożył ręce, skierował wzrok ku górze i zaczął
się modlić. Cierpliwie mówił o wielu swoich grzechach i błagał o łaskę
powołując się na ofiarę, jaką złożył za niego Chrystus.”
Jako
kapelan, Gerecki odwiedził wszystkich piętnastu niemieckich oficerów
więzionych w Norymberdze i spotkał się z różnym przyjęciem. „Tej nocy” —
wspominał — „musiałem porozmawiać z Jezusem, prosząc Go, aby dokonał
czegoś szczególnego i uzdolnił mnie do tego, abym mógł z mocą i
przekonaniem powiedzieć tym ludziom o Zbawicielu,
który dla nich cierpiał i zmarł.”
Mała
prowizoryczna kaplica stała się centralnym miejscem pracy dla Gereckiego.
18 listopada 1945 roku wygłosił on swoje pierwsze kazanie dla trzynastu
byłych przywódców Trzeciej Rzeszy. Nieobecni byli tylko Hess i Rosenberg.
Tej nocy Gerecki napisał list do swojej żony Almy mieszkającej w St. Louis:
„Kolejny dzień spędzony z ludźmi, na których koncentruje się teraz uwaga
całego świata. Świata, który oczekuje ich potępienia i śmierci. Coś jednak
dzieje się w ich sercach, czego świat nie może widzieć, gdyż może to być
zmienione jedynie w kategoriach duchowych. Wygłosiłem moje pierwsze od
piętnastu lat kazanie w języku niemieckim. Choć nie było to łatwe,
starałem się dopasować je do potrzeb i poziomu intelektualnego tych
wysokich rangą i wykształceniem słuchaczy. Powiedzieli, że byli prawdziwie
wzruszeni poselstwem Ewangelii, które im przedstawiłem. Mam nadzieję, że
byli szczerzy, bo wielu spośród nich będzie potrzebować wszystkiego, co
może dać im Bóg, aby znieść spotkanie ze śmiercią.” []
W wyniku
pierwszego wspólnego nabożeństwa, Fritz Sauckel, były generalny
pełnomocnik Hitlera od wyznaczania ciężkich robót, poprosił o prywatną
rozmowę. W swojej celi Sauckel klęknął obok łóżka prosząc kapelana, aby
przeczytał fragment Pisma Świętego i modlił się z nim. „Wolny od lęku i
wstydu modlił się ze mną, kończąc pełnymi wzruszenia słowami: Boże zmiłuj
się nade mną. W agonii swojej pokutującej duszy, Sauckel wyznawał Bogu
wszystkie swoje grzechy. W żaden sposób nie mógł on już teraz naprawić
krzywd, jakie wyrządził. Opracowany przez niego plan spowodował
wysiedlenie i pozbawienie domów osiem milionów ludzi.” W czasie procesu
został określony największym i najbardziej okrutnym handlarzem niewolników
od czasów faraonów egipskich. Jednak mimo to, Bóg w swoim
miłosierdziu wniósł w życie tego człowieka niezasłużone przebaczenie. On
prawdziwie stał się nowym stworzeniem w Chrystusie!
Większość z
nich nigdy wcześniej nie uczestniczyła w wigilijnym nabożeństwie. Dla
niektórych był to pierwszy i ostatni raz. Z uwagą i
przejęciem słuchali, jak pastor czytał drugi rozdział Ew. Łukasza i
opowiedział o Bogu, który posłał swojego Syna na świat, aby objawić swoją
miłość. Kiedy już skończył, Sauckel wstał i powiedział:
„Nigdy nie poświęciliśmy czasu, aby przeżyć Boże Narodzenie w znaczeniu
biblijnym, przez co dzisiejszego wieczoru pozbawieni jesteśmy obecności
naszych najbliższych i prezentów, ale mamy jeszcze tę cudowną historię
mówiącą o narodzeniu Zbawiciela, a to jest coś, czego naprawdę
potrzebujemy.”
Były
pułkownik SS, Schellenberg, którego Gerecki także przyprowadził do
Chrystusa, delikatnie grał na organach „Cicha noc”. Pastor zakończył
nabożeństwo modlitwą, ale nikt nie ruszył się z miejsca. Przez ponad pięć
minut wszyscy siedzieli w milczeniu. Był to punkt zwrotny. Od tamtej pory
wielu innych otworzyło swoje serca dla Chrystusa. Tylko Ribbentrop,
chociaż zaczął po przyjacielsku odnosić się do kapelana, to jednak wtedy
nie chciał słyszeć niczego o zbawieniu w Chrystusie, a Göring naśmiewał
się z twierdzenia, że Pismo Święte jest natchnione.
Także Fritzche von Schirach i Speer oddali swoje serca Jezusowi: „Nigdy
nie zapomnę widoku tych trzech jeszcze niedawno dumnych, groźnych mężczyzn
z pokorą klęczących i proszących Boga o wybaczenie ich grzechów.”
Wiosną 1946
roku Raeder otworzył serce dla Jezusa. Zaprzyjaźnił się z von Schirachem,
posyłając do jego celi listy z prośbą o wyrażenie zdania na temat pewnych
fragmentów Pisma Świętego. W maju 1946 roku więźniowie usłyszeli pogłoskę,
iż Gerecki zamierzał powrócić do Ameryki. Natychmiast zaczęli działać,
pisząc list do żony kapelana mieszkającej w Ameryce: „Pani mąż opiekował
się nami wszystkimi przez ponad pół roku, a teraz dowiedzieliśmy się, że
prosi go pani, aby powrócił do domu. Bardzo panią prosimy o wzięcie pod
uwagę tego, że nie możemy teraz stracić pani męża. W czasie ubiegłych
miesięcy okazał nam tak wielką przyjaźń, że po prostu pokochaliśmy go.
Bardzo prosimy, aby pozwoliła pani pozostać mu z nami.”
List
podpisany był przez wszystkich więźniów, nawet Hessa i Rosenberga.
Ogromnie zdziwiona treścią tego listu i tym, że
napisali go byli przywódcy III Rzeszy, ale wrażliwa na wpływ Ducha
Świętego pani Alma Gerecka, z bólem serca napisała do męża: „Proszę,
zostań z nimi. Oni Cię potrzebują.” Gerecki był także wzruszony. Oto ci
silni, niewzruszeni i dumni ludzie Hitlera, którzy nękali chrześcijaństwo
i łamali nagminnie dziesięć Bożych przykazań bardziej niż inni bezbożnicy
w historii świata, teraz błagali prostą amerykańską gospodynię domową! []
Długi proces skończył się w sierpniu 1946 roku. Ośmiu sędziów udało się na
tajne spotkanie, aby ustalić ostateczny werdykt. W tym czasie pozwolono
żonom, aby odwiedziły swoich mężów w więzieniu. Zdarzało się, że dzieci w
czasie odwiedzin swych ojców przebywały w biurze kapelana. Pewnego razu
Emma — żona skazanego na śmierć Göringa — nakłoniła swoją córkę Edolę, aby
porozmawiała z kapelanem. „Zapytałem tę małą dziewczynkę, czy modli się
czasem” — wspomniał Gerecki.
— „Modlę się każdego wieczoru.” — odpowiedziała dziewczynka.
— „A jak się modlisz?”
— „Klęczę przy moim łóżku, kieruję swój wzrok ku niebu i proszę Boga, aby
otworzył serce mojego tatusia, aby mógł wejść w nie Jezus.”
Göring
uczestniczył w siedemdziesięciu nabożeństwach, ale wyglądało na to, że nic
nie może skruszyć jego serca. Jego żona powtórzyła mu to, co jego mała
córeczka powiedziała kapelanowi. „Wtedy po raz pierwszy w jego oczach
zobaczyłem łzy”, wspominał Gerecki. Niestety jeszcze tej samej nocy Göring
popełnił samobójstwo połykając kapsułkę z cyjankiem potasu. W jakiś sposób
udało mu się ukryć małą ampułkę zawierającą śmiertelną dawkę trucizny.
Wcześniej, 1 października 1946 roku Göringowi oświadczono, że został
skazany na karę śmierci.
Po
samobójstwie Göringa, Joachim von Ribbentrop, jako pierwszy miał zostać
ukarany śmiercią przez powieszenie. „Jednym z moich najbardziej miłych
doświadczeń” — opowiadał Gerecki — „było obserwowanie powolnego, ale
stałego postępu, jaki czynił dyplomata Joachim von Ribbentrop, zmieniając
się stopniowo z zimnego, obojętnego człowieka w
prawdziwego, szczerze wierzącego chrześcijanina. Gdy Ribbentrop stał już
pod szubienicą czekając na śmierć, odwrócił się w moją stronę. Zawsze, gdy
o tym wspominam, robi mi się cieplej na sercu, i powiedział: „Przyjdzie
taki dzień, kiedy znowu cię zobaczę”. Zmówiłem krótką modlitwę, po czym
duży, czarny kaptur został naciągnięty na jego głowę. Na szyję założono
mocny sznur, a po chwili gwałtownie otworzyła się pod nim klapa i Ribbentrop zapadł się pod podłogę, kończąc swoje ziemskie życie.
Następnym na
liście skazanym na śmierć przez powieszenie był Keitel, ten sam, który
niedawno powiedział: „Ja wiem, że Bóg może miłować takiego grzesznika, jak
ja”. Gerecki zszedł po stopniach do drugiej szubienicy i modlił się z nim.
Zwracając się do kapelana Keitel powiedział: „Dziękuję ci, i tym którzy
posłali cię do nas. Dziękuję z całego serca.”
I tak, jeden
po drugim, byli ludzie Hitlera, prowadzeni byli na szubienicę. Jedni
przyjęli Jezusa, a inni, tak jak skazany na śmierć i powieszony Rosenberg,
pozostali twardzi do końca.
Henry
Gerecki zmarł w 1961 roku. Był człowiekiem, który w prosty i śmiały sposób
praktykował bezinteresowną miłość Bożą do grzesznych ludzi.
Albert Speer,
były minister III Rzeszy, zajmujący się produkcją broni oraz materiałów
wojennych, skazany na 20 lat więzienia, chyba najlepiej określił tego
człowieka, mówiąc po latach: „Kapelan Gerecki był człowiekiem o ciepłym
sercu. On naprawdę troszczył się o nas”.
|
|