|
Z racji
swego pochodzenia Otton III był nietypowym cesarzem i królem niemieckim.
Po ojcu, z saskiego rodu Ludolfingów, był Niemcem, a po matce — Grekiem.
Od roku 919 ród ten sprawował władzę królewską w tworzącym się państwie
niemieckim. Minęło zaledwie 25 lat od śmierci ostatniego potomka Karola
Wielkiego, gdy jego dziad, Otton I, w roku 936 został wybrany królem
Niemiec. Po opanowaniu sytuacji w Niemczech, gdzie wciąż jeszcze nie
wszyscy książęta lokalni chcieli mieć nad sobą władzę zwierzchnią, po raz
pierwszy wyprawia się do Włoch, aby podporządkować sobie terytoria należące
do korony lombardzkiej (rok 951).
Początek lat
60. wieku X to jeszcze okres trwającego od blisko stu lat wyjątkowego
upadku papiestwa, nazwanego przez historyków Kościoła ciemnym stuleciem.
Upadek ten spowodowany był walkami o tron papieski, prowadzonymi często
przy pomocy miecza i trucizny. W okresie tym zginęło ośmiu papieży.
Zdarzało się, że papieżami zostawali kilkunastoletni chłopcy, a o wyborze
papieża decydowały wpływowe niewiasty. Od roku 882, gdy zabito Jana VIII,
do roku 960, w którym Jan XII zagrożony najazdem władcy lombardzkiego
wezwał na pomoc króla Ottona I, Kościołem powszechnym kierowało dwudziestu
sześciu papieży. Wezwany Otton I pomocy nie odmówił. Po opanowaniu
północnych Włoch wkroczył do Rzymu, gdzie 2 lutego 962 koronował się na
cesarza. Przy okazji zatwierdził dotychczasowy sposób wyboru papieża przez
mieszkańców Rzymu i kler, z tym zastrzeżeniem jednak, że elekt musiał
uzyskać zgodę cesarza. Akt koronacyjny nakładał na cesarza obowiązek
obrony papiestwa i jego stolicy.
Aby zapewnić
uznanie nowej dynastii cesarskiej przez Konstantynopol, postanowił umocnić
ją poprzez związek małżeński. Otton I rozpoczął w roku 967 ze swym
wschodnim odpowiednikiem negocjacje, w wyniku których ożenił syna Ottona
II z siostrzenicą cesarza bizantyjskiego, Teofano. Cesarzowa otrzymała
jako wiano część ziem na terenie Półwyspu Apenińskiego należących do
cesarzy rezydujących w Konstantynopolu.
Nie zgasła
jeszcze pamięć o ideałach, jakie przyświecały Karolowi Wielkiemu,
pierwszemu cesarzowi w zachodniej części dawnego Cesarstwa Rzymskiego,
który po blisko 350 latach przywrócił tytuł cesarski w tej części Europy.
Ottonowie żyli w przekonaniu, że są spadkobiercami cesarzy karolińskich i
rzymskich. Ponadto Otton III, po wpływem matki i całego najbliższego
otoczenia, czuł się również silnie związany z kulturą grecką i rzymską.
Dosyć długo przebywał we Włoszech, a zwłaszcza w Rzymie, gdzie na wzgórzu
awentyńskim kazał wybudować sobie pałac według wzorów antycznych. Na tym
też wzgórzu znajdował się klasztor, w którym przez kilka lat przebywał
biskup praski, przyszły święty Wojciech, który zdecydował się zostać
mnichem. Cesarz Otton III (996-1020) zmierzał do odbudowy imperium
powszechnego, w którym według dotychczasowych wzorów władza najwyższa
zarówno w sprawach świeckich, jak i duchowych należałaby do cesarza.
Zgodnie z dawnym prawem karolińskim mianował on biskupów
i arcybiskupów. On też wyznaczył na papieża swego kapelana i kuzyna, który
przybrał imię Grzegorza V (996-999), a ten z kolei
koronował Ottona III na cesarza czyniąc go tym samym protektorem Kościoła.
[]
W tych
czasach papieże jeszcze nie kwestionowali swej politycznej zależności od
cesarzy, lecz Grzegorzowi V nieobca była też rzymska tradycja imperialna.
Duet cesarsko-papieski nie działał bez zakłóceń. 24-letni papież, syn
księcia Karyntii, znakomicie wykształcony, ambitny i obyty również w
zagadnieniach państwowych jak cesarz, zgodnie z nowymi trendami reformy
Kościoła, jakie docierały ze zreformowanego klasztoru w Cluny we Francji,
zamierzał w sprawach kościelnych uniezależnić się od cesarza. Dał temu
wyraz odwołując mianowanego przez Ottona III arcybiskupa w Reims. Jednak
nieporozumienie między młodymi krewnymi (cesarz miał w tym czasie
szesnaście lat) nie trwało długo.
Po
opuszczeniu Rzymu przez cesarza, który zmuszony był udać się do Niemiec,
arystokraci rzymscy, którzy dotychczas obsadzali swymi ludźmi urząd
papieski, pod wodzą Krescencjusza II wypędzili niemieckiego papieża z miasta,
powołując na tron papieski pochodzącego z Kalabrii Jana Filagatosa, byłego
opiekuna Ottona III, człowieka powszechnie znanego i szanowanego. Pełnił
on różne wysokie urzędy. Był arcybiskupem Piacenzy, kanclerzem na Włochy,
a także legatem Ottona III do Konstantynopola, by prosić o rękę
księżniczkę bizantyjską. Po powrocie z powierzonej
mu przez cesarza misji, gdy wypędzono Grzegorza V, ten dojrzały i
doświadczony mężczyzna został wybrany papieżem, przybierając imię Jana
XVI. Młody i ambitny cesarz chyba niezbyt lubił swego dawnego wychowawcę,
skoro pogodzony już z Grzegorzem V, po przybyciu do Rzymu rozkazał pojmać
i okrutnie okaleczyć Jana XVI. Po procesie, któremu przewodniczył Grzegorz
V, Janowi XVI obcięto język, nos, ręce i wargi, oślepiono, a następnie
posadzono go na osła twarzą do ogona i obwożono po mieście. Zmarł
zamknięty w klasztorze, rok po słynnym zjeździe gnieźnieńskim, na który
pobożny cesarz Otton III przybył jako pątnik do grobu innego swego
przyjaciela, Wojciecha.
Od czasu
wygnania papież Grzegorz V dział prawie zgodnie z wolą cesarza. Grzegorz V
nie sprzeciwia się już, gdy Otton III w roku 998 mianuje Francuza Gerberta
z Aurillac, swego nauczyciela, przyjaciela oraz doradcę, arcybiskupem w
Rawennie. Rok później, po śmierci Grzegorza V wyznacza go na papieża.
Gerbert jako papież Sylwester II (999-1003) dobrze współpracował z
cesarzem. Podzielał też jego wizję chrześcijańskiego cesarstwa rzymskiego.
Wizja była do pewnego stopnia sprzeczna z zamierzeniami reformy w samym
Kościele, gdyż jej celem było m. in. uniezależnienie się od władzy
świeckiej. Jednak papieże na tym etapie reform potrzebowali silnej władzy
świeckiej, która mogłaby ich bronić przed zewnętrznymi wrogami i
wewnętrznymi rywalami.
Nie jest
pewne, kiedy po raz pierwszy skrzyżowały się drogi cesarza Ottona III z
Wojciechem, biskupem Pragi. Możliwe, że podczas pobytu cesarza w Rzymie w
996 roku. W tym czasie bp Wojciech przebywał w klasztorze na Awentynie.
Był to już drugi jego pobyt w tym mieście. Po raz pierwszy przybył do
Rzymu w roku 988 po kilku latach pełnienia obowiązków biskupa Pragi. Wtedy
to, w Rzymie, pojawiła się u niego myśl o rezygnacji z tego zaszczytnego
obowiązku i o udaniu się na pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Do Palestyny nie
doszedł. Wrócił na Awentyn po krótkim pobycie w klasztorze na Monte
Cassino, by tutaj w zaciszu klasztornym zrealizować, jak sądził, swoje
powołanie. Przynaglany przez swego przełożonego, arcybiskupa Moguncji,
Willigesa, wraca do Pragi, by po kilku latach znowu opuścić swoją
diecezję. To opuszczanie diecezji było samowolą z jego strony. Najstarsze
kanony kościelne zabraniały takich zachowań. Czyżby biskupem został wbrew
własnej woli?
[]
Wojciech był
Czechem. Pochodził z książęcego rodu Sławników. Jednak przez ojca był też
spokrewniony z rodziną niemieckich cesarzy, których interesy ten ród
reprezentował w okresie powstawania państwa czeskiego. W tym czasie trud
zjednoczenia państwa czeskiego przyjął na siebie książę praski, Bolesław
II, zwany Pobożnym. Ze względu na ekspansyjny charakter polityki
niemieckiej jest rzeczą zrozumiałą, że interesy księcia Bolesława II i cesarza
nie były zbieżne.
Wojciech
przez dziesięć młodzieńczych lat przyswajał sobie w Magdeburgu kulturę
niemiecką, zdobywając także wykształcenie przy szkole katedralnej. W roku
981 w wieku dwudziestu pięciu lat udaje się do Pragi. Wkrótce umiera
pierwszy biskup praski, a Wojciech, który jest świadkiem jego śmierci,
zostaje wybrany biskupem Pragi. Insygnia władzy biskupiej otrzymuje z rąk
cesarza Ottona II na sejmie w Weronie.
Być biskupem
w tych czasach, znaczyło być zarządcą olbrzymiego majątku, a także być
niezłym politykiem i mężem stanu. Biskup Wojciech
chyba nie sprostał oczekiwaniom swoich protektorów. Jako człowiek cesarza
niemieckiego nie był lubiany przez swoich wiernych. Przeciwko sobie miał
lud, możnych, a także kler. Najstarsze żywoty poświęcone przyszłemu
świętemu pochodzą z kręgów niemieckich. Nic też dziwnego, że to lud
właśnie przedstawiony jest jako niegodziwy. Na pewno daleko było Czechom
do tej formy pobożności, która ukształtowała ich biskupa. Wśród poważnych
zarzutów, jakie stawiane były klerowi w żywotach przyszłego świętego, był
i ten, że praktykowane były wśród nich małżeństwa księży. Było to nowe
wykroczenie, jako że celibat księży dopiero torował sobie drogę, by
zagościć na stałe w kanonach Kościoła powszechnego. Nie można też
wykluczyć, że lud ten znał chrześcijaństwo w innej formie, którą mu nadali
pierwsi misjonarze przybyli ze wschodu.
W roku 995
wojsko Bolesława II dokonuje najazdu na Libice, gród rodowy Sławników.
Giną czterej bracia Wojciecha, który w tym czasie ponownie gości w Rzymie.
Uratował się tylko najstarszy, który przebywał przy boku cesarza Ottona
III. Po koronacji cesarza i wskutek zdecydowanej interwencji biskupa
Moguncji (niektórzy są zdania, że i samego cesarza) w roku 996 zmuszony
jest po raz ostatni opuścić Awentyn. Jednak nie do Czech, a do Niemiec
kieruje swoje kroki. Udaje się najpierw na dwór cesarza Ottona III do
Moguncji, pielgrzymuje po klasztorach francuskich i ponownie wraca na dwór
cesarski. Tutaj, jak podają kroniki, odbywa długie rozmowy z cesarzem.
Według
wczesnych żywotów czeka na zaproszenie przez Czechów, lecz ono nie
nadchodzi. Nikt go w Pradze nie chciał i nie oczekiwał. Kieruje więc swe
kroki na dwór zaprzyjaźnionego z cesarzem Bolesława Chrobrego, by stąd po
krótkim pobycie udać się z misją chrześcijańską do Prus. Misja się nie
udała. Tuż po przybyciu do tego nadbałtyckiego narodu zostaje zabity. W
kwestii, gdzie się to stało, najstarsze kroniki, współczesne niemal
opisywanym wydarzeniem, nie są zgodne. Jedne podają, że w Sambii (Mierzeja
Wiślana), drugie — w Pomezanii (okolice Elbląga, jezioro Drużno). Kroniki
nie podają też, dlaczego ginie tylko on, a dwaj jego towarzysze puszczeni
są wolno. Jaki był powód jego śmierci w tej pokojowej przecież wyprawie.
Jego towarzysze wyprawy, brat przyrodni, Radzym-Gaudenty, i Bogusz,
najwyraźniej nie chcieli o tym mówić. Kroniki są zgodne co do tego, że
obcięto mu głowę, którą wbito na pal, a ciało wrzucono do wody. Jedne
żywoty podają, że do rzeki, inne że do morza. Stało się to w kwietniu. Po
jakimś czasie przyniesiono do Gniezna głowę biskupa. Resztę zwłok, jak
powiadają kroniki, dostarczono później, odkupując je za cenę złota. Nie
nastąpiło to szybko, gdy weźmie się pod uwagę środki podróży, odległość
dzielącą Gniezno od Prus, porę roku (lato) nie sprzyjającą raczej
transportowaniu zwłok. Jednak decyzja o przywiezieniu tego, co pozostało
po biskupie Wojciechu, była dobrym pomysłem, jako że zapotrzebowanie na
świętych było duże.
[]
A nietrudno
się było domyśleć, że człowiek z książęcego rodu, spokrewniony z cesarzem
mianującym papieży, biskup, który poszedł głosić wiarę chrześcijańską,
świętym zostanie, mimo że nikogo w Prusach nie nawrócił, a i jego postawa
w Pradze budzić mogła wątpliwości. „Olśniła ta śmierć ówczesny świat.
Sława Wojciecha przyćmiła innych świętych. Papież nie zwlekając ogłosił
jego kanonizację” — pisze znany przed laty mediewista, Jerzy Dowiat.[1]
Co prawda
nie wszyscy historycy są tego zdania, że to papież ogłosił Wojciecha
świętym, jako że w tych czasach kanonizacja nie należała jeszcze do
papieży, a żadnych pewnych w tej sprawie źródeł nie ma. W roku 1000 na
głośnej pielgrzymce cesarza Ottona III do grobu Wojciecha w Gnieźnie, jak
podaje Gall Anonim, cesarz dostał ramię św. Wojciecha w zamian za „gwóźdź
z krzyża Pańskiego wraz z włócznią św. Maurycego”.[2] Wkrótce — głównie za
sprawą cesarza, który był promotorem kultu tego świętego — szczątki
przywiezione z Prus przez wojów Bolesława Chrobrego uświetniły liczne
kościoły Europy (Rzym, Akwizgran — niemiecka rezydencja cesarza, Ostrzyhom
— siedziba arcybiskupa węgierskiego).
W owych
czasach zapotrzebowanie na świętych wynikało nie tyle ze względu na cnoty
zmarłego, ile na cuda towarzyszące ich doczesnym szczątkom. Prosty lud,
bezradny wobec szerzących się chorób i klęsk głodu, szukał jak w czasach
pogańskich ratunku w nadzwyczajnych mocach — w tym przypadku ukrytych w
relikwiarzach. Doczesnych szczątków świętego potrzebował Kościół
powszechny do swego kultu: „Wystarczy z lekka zaznaczyć, że nie było i nie
ma bez nich ołtarza, kościoła, ofiary mszy św. (…), nawet na wojnie
używano ich stale przy wielu czynnościach świętych, jak egzorcyzmach i
błogosławieństwach, ponadto szczególnie przy składaniu przysięgi, i to nie
tylko w kościele, (…) bez relikwii nie było i nie ma konsekracji kościoła.
Zwłaszcza katedralne i wielkie zakonne czy kolegialne zabiegały przy
swoich fundacjach o relikwie ciał świętych męczenników, Krzyża św. i
narzędzi Męki Pańskiej” — pisze ks. Jan Fijałek.[3]
Kult
świętych spełniał też istotne funkcje polityczne, m.in. sankcjonujące
odpowiednie instytucje kościelne i państwowe, służąc jako dokumentacja ich
praw.[4] Także pielgrzymka Ottona III do Gniezna, zdaniem niektórych
historyków, nie pozbawiona była celów politycznych. Historyk Stanisław
Trawkowski zauważa, że dążąc do nadania swemu panowaniu cech uniwersalnych
zarówno w sprawach świeckich, jak i duchowych, odbył wcześniej podobne
wyprawy, które należały do jego stylu sprawowania władzy.[5]
[]
Pozazdrościli Polakom Czesi cennego nabytku. W roku 1038, podczas najazdu
na Polskę pod wodzą księcia Brzetysława, zabrali to, co zostało z
niechcianego za życia Wojciecha: „Wtedy to Czesi zniszczyli Gniezno i
Poznań i zabrali ciało św. Wojciecha” — pisze Gall
Anonim we wspomnianym już dziele[6]. Kronika czeska podaje, że rozwalili
ołtarz, by się dostać do zamurowanych w ścianie relikwii. Cenną zdobycz
wywieźli do Pragi i złożyli ją w kościele katedralnym św. Wita na
Hradczanach, by tutaj działy się cuda, by z tamtego świata skutecznie ich
bronił.
Widocznie
nie była to skuteczna interwencja świętego, bo kult jego w Czechach nie
przyjął się. Po śmierci cesarza Ottona III także i na innych miejscach
podupadło znaczenie tego świętego, w tym także i w Polsce, chociaż tutaj
ożył w XII wieku i na dobre się utrwalił. W roku 1127 ogłoszono w
Gnieźnie, że odnalazła się głowa świętego. Czesi odpowiedzieli na to w
roku 1143 podając wszem i wobec, że to u nich odnalazła się głowa. Tak
więc pozostały dwie czaszki świętego, a nawet trzy, bo Akwizgranie,
miejscu pochówku Karola Wielkiego i cesarza Ottona III, była trzecia.
Długo nie
mogli się pogodzić Polacy z utratą cennych relikwii zabranych na początku
XI wieku przez Czechów. W XV wieku Jan Długosz podaje w swojej „Kronice”,
że relikwie cały czas były w Gnieźnie, a Czesi w czasie napadu zrabowali
inne szczątki. Niektórzy w to nadal wierzą. Spór nie został
rozstrzygnięty. Gdzie są rzeczywiste kości bp. Pragi, uznanego w dwa lata
po śmierci za świętego, nikt nie wie. I chyba nikomu już dzisiaj
specjalnie nie zależy na dochodzeniu prawdy, bo też jej dojść nie można.
Zainteresowanie tym świętym raz maleje, to znowu wzrasta. Na pewno nie
stał się on patronem zjednoczonej Europy w czasach Ottona III. Być może
niektórzy liczą, że w dwudziestym pierwszym wieku, wieku zjednoczonej
Europy, będzie miał więcej szczęścia.
PRZYPISY:
1. Jerzy Dowiat, Chrzest Polski, Wiedza Powszechna, 1960, s. 156.
2. Anonim tzw. Gall, Kronika Polski, wyd. III, Zakład Narodowy im.
Ossolińskich, 1968, s. 22.
3. U grobu świętego Wojciecha, Ateneum Polskie, Lwów 1908, w:
Święty Wojciech w polskiej tradycji historiograficznej. Antologia tekstów,
Instytut Wydawniczy „PAX”, Warszawa 1997.
4. Ryszard Kiersnowski, O brakteatach i kulcie św. Wojciecha. Antologia,
s. 319.
5. Stanisław Trawkowski, Pielgrzymka Ottona do Gniezna. Antologia,
s. 368.
6. Tamże, s. 46.
|
|