Polski English Deutch wyjście strona główna
 
  jesteś tutaj: nadzieja.pl > czytelnia > byle tylko... wydrukuj dokument tekstowy  
 

BYLE TYLKO WIERZYĆ
PUŁAPKI EKUMENIZU

JACEK MATTER

 
 

Lansowana przez ekumenizm teza o nieporuszaniu kwestii spornych i koncentrowaniu się jedynie na sprawach programowo zgodnych jest absurdalna zarówno od strony teologicznej, jak i psychologicznej. Wprawdzie wiadomo, iż w domu powieszonego nie mówi się o sznurku, ale przecież zalecenie to dotyczy odwiedzin. Jeżeli w rodzinnym domu istnieją tematy, których poruszać nie wolno z powodu groźby zawalenia się całej instytucji rodziny, wówczas mamy do czynienia z sytuacją nienormalną — wszyscy grają jakąś cudaczną komedię jedności, której wcale nie ma, i duszą się w sosie przymilnych uśmieszków.

Chrystus Pan wyraźnie wspomina o darze swojego pokoju, jako intymnym, wewnętrznym działaniu Ducha Świętego, obecnym pomimo zewnętrznych, dramatycznych wydarzeń. „Nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz” MAT. 10,34. Apostoł Paweł również przekonuje, iż „wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie, prześladowanie znosić będą” 2 TYM. 3,12. A więc pokój duszy ścierający się z burzami środowiska.

Człowiek — poprawiający słowa Stwórcy już od raju — i tym razem dokonuje modyfikacji i nakazuje wnętrzu rygor milczenia w sprawach aż wołających o wyjaśnienie. Następnie ukazuje pogodne oblicze i ogłasza swoisty pax Romana. Ekumenizm opiera się na czterech bylejakościach:

I. Byle tylko trwał dialog, choć tak naprawdę całość przypomina dyktando. Jak dotychczas jedynie strona protestancka dokonuje kolejnych ustępstw, podczas gdy Watykan nie odwołał żadnego ze swych dogmatów i wciąż lansuje nauki sprzeczne z Pismem Świętym.

II. Byle nie dociekać. Od czego są specjaliści! Bóg przedstawia się jako dobry, kochający Ojciec. Człowiek odpowiada: „A bo ja wiem, czy istotnie mnie kocha? Wcale tego nie czuję. Pójdę do księdza, niech mi powie”. Ciekawe, jak byśmy się zachowali przenosząc tę sytuację na grunt rodziny. Nastoletnia córka czuje się niedowartościowana po ostatniej sprzeczce. Nie informując rodziców, wychodzi z domu, udaje się do znajomego psychologa i mówi mu: „Wiesz, odnoszę wrażenie, że moi starzy mnie nie cierpią. Ostatnio nawet stosują środki przemocy. Co o nich myślisz?” [w górę]

Stajemy się cywilizacją skrajnie zalęknioną, zrzucającą odpowiedzialność za wszystko na specjalistów. Mówią nam, aby czytać „Życie na gorąco”, oddychać regularnie... Ostatnio wpadła do mojego gabinetu nastolatka z kleszczem na przedramieniu. Cały był na wierzchu i wystarczyło wziąć go w palce i wyrzucić, ale to było zbyt skomplikowane. Potrzebny był specjalista. Współczuję pediatrom. Jeszcze trochę, a będą uczyć młode matki przyjaznego podcierania pociech. Wszelako w sprawach wiary taka postawa skazana jest na przegraną. Chrystus mówi wyraźnie: „Pójdźcie do mnie wszyscy” MAT. 11,28, a nie do specjalisty. Nikt nie ucieknie, stając w obliczu Boga, przed odpowiedzią na pytanie, ile uczynił sam starając się Go poznać.

III. Byle tylko wierzyć, czyli w praktyce można wierzyć byle jak. Minimum obrządku przy maksimum unikania kłopotliwych pytań — to już wystarcza, by zakwalifikować osobę jako wierzącą. Dlaczegóż więc Pan Jezus pozbawił złudzeń poczciwego i nienagannego Nikodema i postawił tylko jeden warunek zbawienia: nowonarodzenie? Dlaczego nikt nie powie: „Byle tylko jeść, nieważne co” i nie rzuci się na pomyje? Bogu nie jest obojętne, jak człowiek w Niego wierzy. Żadnemu z rodziców nie byłoby wszystko jedno, czy dziecko wraca do ich domu, czy do sąsiadów, mówiąc: „Przecież mieszkają tuż obok. Też mają ręce i nogi, lodówkę i telewizor, więc właściwie nie ma różnicy, gdzie jestem. Byle tylko dopisywało mi dobre samopoczucie”. Przypominając z goryczą swojemu narodowi czas odstępstwa, Bóg tak wypowiada się o nadejściu chwili nawrócenia: „W owym dniu — mówi Pan — powie do mnie: Mężu mój! I nigdy już nie powie do mnie: Baalu mój! (...) W owym dniu ustanowię dla niej przymierze” OZ. 2,18.20. Bogu naprawdę nie jest obojętne, co o Nim myślimy. Od tego wiele zależy, także w prozie naszego życia. Żydzi i Arabowie wierzą w tego samego Boga, mimo to nie ma między nimi zgody. Nie wystarczy więc tylko wierzyć!

IV. Byle tylko pokój. Za wszelką cenę. Ogłoszony został w języku polskim dokument Watykanu i Światowej Federacji Luterańskiej o uzgodnieniu stanowiska w sprawie doktryny o usprawiedliwieniu człowieka. Miło było przeczytać kolejny popis sofistyki, udowadniający brak różnic między... węglem kamiennym a kamieniem węgielnym. Jednak prawdziwego pokoju nie da się zadekretować, gdyż jest czymś więcej niż aktem normatywnym.

Pokój obcy jest naturze człowieka. Już maluch w wózeczku potrafi przechylić się i odebrać grzechotkę równie małemu bliźniemu z sąsiedniego pojazdu. Później powiela scenariusz w różnych formach, by w końcu maltretować rodzinę lub zbijać majątek na handlu bronią, a jednocześnie sponsorować kampanie na rzecz zaprzestania produkcji min przeciwpiechotnych. Niektórzy zajmują się produkcją używek, a potem z dobrotliwym uśmiechem przeznaczają ochłapy z zysku na cel charytatywny, jawiąc się poczciwymi ludźmi.

Podobnie rzecz ma się z ekumenizmem. Fałsz pozornego pokoju polega na zamykaniu człowiekowi właściwej drogi do Boga. Skoro jedni wskazują określoną ścieżkę, drudzy — odmienną, jeszcze inni podnoszą kolejne zarzuty i przedstawiają swój punkt widzenia, to lepiej chyba dyskutować, niż okłamywać wiernych zapewnieniami o kompetencjach teologów i dobrodusznym, nieco niedowidzącym i niedosłyszącym Bogu, który i tak zbawi maluczkich w ich indolencji. [w górę]

Grzech powoduje destrukcję człowieka niezależnie od stopnia świadomości. Chrześcijaństwo powinno tego uczyć wyraźnie, a następnie równie wyraźnie przedstawiać jedyne lekarstwo — Jezusa. Unikanie jednoznacznego opowiedzenia się po Jego stronie, wszelkie próby rozmydlenia niesionego przezeń poselstwa zacierają ludziom drogę zbawienia. Nie ma wielu dróg do Boga, choć różne są koleje człowieczego losu, nim wejdzie na ścieżkę wiary. Chrystus mówi o tym w wieczerniku jednoznacznie: „Ja jestem drogą...” JAN 14,6. Zbawiciel zalecał nauczać o właściwym kierunku wiodącym do życia wiecznego (patrz MAT. 28,18-20). Jeśli w to miejsce wprowadza się pojęcia dopuszczające dowolność, to stawia się ludzi na rozdrożu, zachęcając do wyboru drogi zgodnie z upodobaniem, a nie zgodnie z prawdą. Przypomina to tragedię narodu żydowskiego, który odrzucając Jezusa jako Mesjasza wciąż oczekuje na inną osobę, mającą dokonać odkupienia. Czy jako chrześcijanie możemy nie być zaniepokojeni podobną sytuacją?

Warto sięgnąć do jednej z nauk przedstawionych w opisie stwarzania świata i człowieka. Tekst Słowa Bożego ukazuje odmienności powstania Adama i Ewy. O ile on został ukształtowany wprost z prochu ziemi, o tyle Ewa pochodzi z gotowego mężczyzny. W jej osobie splata się element cielesny i Boży. Zostaje przyprowadzona do Adama przez samego Boga, co jest szalenie istotnym fragmentem tekstu. Adam wprost z rąk Stwórcy otrzymał szczególny dar. Bóg nie pozostawił mu możliwości wyboru, lecz przedstawił jedną, która miała być zaspokojeniem odczuwanego dyskomfortu.

To właśnie Bóg stwierdził wcześniej, iż „niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam” 1 MOJŻ. 2,18. Godzi się zauważyć, że tak ułożony przez Boga scenariusz kreacyjny pozornie zwracał się przeciw Niemu samemu. Skoro bowiem w doskonałym świecie, doskonały człowiek, mający doskonałego Boga na co dzień „do dyspozycji”, jeszcze nie czuje się w pełni szczęśliwy, może pojawić się zarzut o niedoskonałości samego Boga. Jak istotnym więc musi być sposób doprowadzenia Adama do pełni szczęścia, skoro Bóg tak wiele ryzykował, układając plan stwarzania z pewnym deficytem. Bóg przyprowadza Ewę. Nie woła Adama, by ją sobie wziął, lecz ofiarowuje mu swój wyjątkowy dar, dzięki któremu stanie się w pełni szczęśliwym. Jeśli go nie przyjmie, wciąż pozostawać będzie w sielankowych warunkach, wciąż będzie kontaktował się z Bogiem i wciąż błękitna mgiełka smutku zasnuwać będzie mu czoło.
Bóg ma jedyny Dar dla człowieka, obrazujący pełnię Jego miłości; jest Nim Chrystus. „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał...”
JAN 3,16. Bez Niego można być wierzącym w Boga, ale nie znajdzie się prawdziwego pokoju i szczęścia. Ewa uosabia ów Dar Niebios, począwszy od sposobu stwarzania jej aż do oddania Adamowi: pochodzi od Boga, ale i z ciała; jest jedyna — niepowtarzalna; zostaje oddana w ręce człowieka przez samego Ojca... [w górę]

W wiele lat później przed Chrystusem stanie Jair, błagając o uzdrowienie umierającej córeczki (patrz MAR. 5,21-43). Jest pobożnym człowiekiem, przełożonym synagogi; nie trzeba wysilać pióra, by uzmysłowić sobie rozpacz ojca tracącego dziecko. Wskutek pewnych zaszłości Pan Jezus nie przybywa na czas. Stojącego przy Nim Jaira zastaje wieść o zgonie dziecka. I teraz zaczyna się największy dramat. Oto człowiek pozbawiony nadziei — ale wierzący — może odejść od Jezusa, zamknąć się w bólu, przetrawić go z czasem i wciąż być dobrym i pobożnym. Przypuszczalnie będzie potrafił dobrze zracjonalizować ból w taki sposób, by nie obarczać Boga odpowiedzialnością. Być może będzie nawet umiał doskonale pocieszać braci popadających w podobne nieszczęścia i całe jego dalsze życie upłynie na wiernej służbie Bogu i bliźnim. Jednak Jezus proponuje mu drogę nadziei w sytuacji beznadziejnej. I to nadziei, która nie jest kolejnym znakiem zapytania, lecz pewnością nie podlegającą dyskusji. „Nie bój się, tylko wierz!” MAR. 5,36. Jair pozostaje z Jezusem i wygrywa życie dziecka; oto staje się cud zmartwychwstania, który nie zaistniałby, gdyby odszedł. Dar od Boga przez Jezusa i tylko dzięki Niemu. Wystarczyło tak niewiele — zaufać Jego słowu na przekór własnej logice i tak zwanym oczywistym faktom.

***

Który model zachowań propagują współcześni zwolennicy ekumenizmu, odzierając Słowo Boże z prawd pozornie niewygodnych? Dlaczego nie mają odwagi trzymać się wiernie wszystkich objawionych w Słowie Bożym nauk, skoro według zaleceń Chrystusa człowiek winien żyć „każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych”? MAT. 4,4. Czy lansując swe poglądy zbliżają wiernych do prawdziwego Chrystusa i uczą korzystać z Jego mocy, czy spychają na obrzeża chrześcijańskiej letniości? Apostołowie uczyli, że „trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” DZ. AP. 5,29. W imię tej zasady warto nawet narazić się na zarzut lekceważenia jedności chrześcijańskiej jako idei rzekomo naczelnej, niż stanąć przed Bogiem jako specjalista od rozmieniania prawdy na drobne.
 

 
   

[w górę]

   
 

główna | pastor | lekarz | zielarz | rodzina | uzależnienia | kuchnia | sklep
radio
| tematy | książki | czytelnia | modlitwa | infoBiblia | pytania | studia | SMS-y
teksty | historia | księga gości | tapety | ułatwienia | technikalia | e-Biblia | lekcje
do pobrania
| mapa | szukaj | autorzy | nota prawna | zmiany | wyjście

 
 



 

© 1999-2003 NADZIEJA.PL Sp. z o.o. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Bank: BPH PBK VI/O w Warszawie, PLN: 11 1060 0076 0000 3200 0074 4691
Bank Swift ref. BPH KPL PK